"Cześć. Mam na imię Dominik. Jestem leśnikiem i bardzo lubię polską przyrodę, ale największą moją pasją jest podróżowanie na hulajnodze po odległych zakątkach świata. Wystarczy spakować plecak, załatać dziurawy hamak, naoliwić łożyska kół hulajnogi i mieć zwariowane marzenia... Reszta wydarzy się sama".


Smocza Wyspa była jednym z niespełnionych dotąd marzeń Dominika Wieczorkiewicza, leśnika, autora książki pt. "Hulajnogą przez Smoczą Wyspę". Pewnego dnia zachwycił się starymi pocztówkami, które przywiozła jego mama, kupując je przed laty w stolicy Syrii - Damaszku.


Z neta dowiedział się, że to chyba jedyne miejsce na świecie, położone zarówno w Afryce, jak i w Azji. Wyspę jednak podbili Arabowie, przez co stała się częścią Jemenu, kraju, który nie słynie z tych bezpiecznych miejsc na świecie. 


Mimo to odważył się podjąć wyzwania, 
a wszystkie wspomnienia ujął w swojej powieści. 

Gotowi jesteście na wspólną podróż w poszukiwaniu smoków, Feniksa i jednorożców? 

Jeżeli tak, zapraszamy Was do lektury. Dziś nie będzie ściemy - to wszystko działo się naprawdę. 

Z racji swojej pasji do natury Pan Dominik dużo czasu spędza nie tylko ze swoimi dziewczynami, tą dużą już Martusią i małą Lenką, psem Saba i gromadką kotów: Skarpetki, Łatka, Buraska, Sabelli i Pajęczynka. W swoim życiu ma też innych, młodych podopiecznych, opowiadając im o leśnych zwierzętach. Zaś z uczniami starszych klas urządza np. leśne podchody.

Wraz z rodziną mieszka w domku położonym w samym sercu Puszczy Noteckiej, bez sąsiadów, gdzie do najbliższego sklepu spożywczego mają 3 kilometry. 


Jednak jeden telefon od pewnego mieszkańca Bliskiego Wschodu, znajomego Jemeńczyka o imieniu Yahaya spowodował, że z dnia na dzień, mimo zapewne sprzeciwu żony, wyruszył w podróż swojego życia.


Spakował wszystkie niezbędne rzeczy, w tym hulajnogę oraz misia Tosię.


 Już na samym początku zrobiło się nieco pod górkę, ponieważ ktoś z obsługi pomylił walizki i Dominik został bez bagażu. Z tego też względu, będąc już w portowym mieście Salala zmuszony był iść ponad 15 km pieszo do celu. Nad Omanem prażyło słońce, więc na spotkanie z Yahaya dotarł jak zmokła kura.

Jak się później okazuje, był to dopiero początek wspaniałej i niezapomnianej przygody...Na dzień dobry, w domu przyjaciela, otrzymał nie tylko miskę pełną pachnącej soczewicy, ale także świeże męskie ubranie - arabską sukienkę, w której początkowo ciężko było mu się poruszać...


Yahaya uświadomił też Dominikowi, że oczekiwanie na rejs na Smoczą Wyspę może się nieco wydłużyć. Póki co na morzu grasował ogromny cyklon. Drewniana łajba mogłaby sobie z tym nie poradzić, a wręcz rozsypać się w drobny mak. Poza tym, odkąd port lotniczy został zamknięty, ludzie niechętnie wyprawiają się w tamto miejsce. Trasa prowadzi w pobliżu wybrzeży Somalii, gdzie wody opanowane są przez piratów.


Są oni skłonni porwać wędrowców dla okupu, a zwłaszcza, kiedy zobaczą Europejczyka. Dlatego warto jest mieć przy sobie strój arabski. Piraci niechętnie jednak toczą walkę z Jemeńczykami. Lepiej stwarzać pozory, aniżeli paść ofiarą niebezpiecznych, zdolnych do wszystkiego piratów. Dominik przyjmował te opowiadania z lekkim przymrożeniem oka nie zdając sobie tak naprawdę do końca sprawy, że za kilka dni wszystko to, o czym słuchał, okaże się być prawdą.

Mimo wszystko dotarł do stolicy wyspy - Hadiboh, gdzie większość dawnych biurowców umarła życiem codziennym, a sklepy spożywcze pozamykane były na trzy spusty. Jakby życie stanęło w miejscu, zwłaszcza, że w jednym z kantorów widniał kurs dolara ... sprzed trzech lat!

Ale jego marzenie się spełniło, a widoki momentami zapierały dech w piersiach.Potworne,złowrogie dźwięki, cmentarzysko czołgów, miodowa uczta, która ostatecznie przełamała Dominika i skusiła go na przekąszenie np. ryby w miodzie, czy też fasolki na słodko - to tylko skrawek tego, co zostało przelane w tej książce na papier.



Tosia, towarzyszący podczas tej całej wyprawy miś, wraz ze swoim towarzyszem znalazła się w Krainie Czarów, mając okazję podziwiać np. butelkowe drzewa. Udało im się dotrzeć do symbolu wyspy - smoczego lasu, przepełnionego drzewami, które na pierwszy rzut oka przypominały grzyby. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w tutejszej miejscowości.





Niestety czas dobiegł końca i trzeba było wracać do domu.

Tam przecież czekały na niego stęsknione już dziewczyny. W końcu w domu również czekały nowe, fascynujące przygody, jak np. wizyta u koleżanki. Miał tam obejrzeć pewnego kundelka, dla którego poszukiwany był nowy dom. Wyglądał jak skrzyżowanie jamnika z wyżłem. Gapcio od razu zdobył sympatię Dominika. Niestety widoczny w oczach żal dziewczynki, która musiała rozstać się ze swoim przyjacielem był bardzo bolesny. Ale i temu można było zaradzić, ponieważ bohater książki postanowił podarować jej Tosię.


Panie Dominiku: serdecznie dziękujemy za możliwość wzięcia udziału w opisanej przez Pana przygodzie, która momentami powodowała lekkie napięcie i niepokój. Ale fantastycznie rozwiał nam Pan te uczucia poprzez dowcipną treść.

Poza tym książka przepełniona jest ogromną ilością fotografii, dzięki czemu czytelnik ma zarys tego, co na żywo ujrzał autor.

O ilustracje zadbała tutaj Pani Zofia Zabrzeska. Dzięki wydawnictwu Skrzat mamy okazję oglądać efekt końcowy.

Teraz mam problem, ponieważ nasze dzieci również chciałyby ujrzeć na żywo butelkowe drzewa. Mapa jest, hulajnogę i hamak cały i zdrowy również mamy, misie gotowe do wyprawy. Co mam zatem teraz począć? 


Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.