Czekałam... długo czekałam... To były niekończące się dni, nim do mnie dotarła. A kiedy w statusie numeru przesyłki kurierskiej zobaczyłam, że jest doręczona siedziałam w pracy jak na szpilkach. Marzyłam już o tym, aż wreszcie będę miała ją w dłoniach. I była... ale u sąsiada... Tam ją kurier zostawił mimo, że u mnie w domu była osoba, która mogłaby ją odebrać... Więc zaś musiałam swoje odczekać, nim kolega wróci z pracy... 


Mowa oczywiście o najnowszej powieści K.N.Haner pt. "Rysunkowy chłopak", której premiera odbędzie się za kilka dni, a dokładnie 16 października 2019 roku. Na szczęście ja swój egzemplarz otrzymałam nieco wcześniej i jarałam się jak dziecko... Tego samego też dnia zaczęłam czytać i gdyby nie codzienne obowiązki zapewne skończyłabym ją w 1 dzień... 


 Już na samym wstępie poznajemy Dianę, dziewicę pochodzącą z konserwatywnej rodziny (rodzice nie pozwalali jej się spotykać z chłopakami). Jest skromną, skrytą w sobie i nieśmiałą dziewczyną, tzw. "miss gracji oraz miss żenujących sytuacji", która straciła swoją bratnią duszę. Otóż pół roku wcześniej zginął w wypadku samochodowym jej starszy o raptownie 2 minuty brat bliźniak, David. Byli nierozłączni, rozumieli się bez słów jak przyjaciele na dobre i na złe... Niestety dziewczyna do dzisiaj nie potrafiła poradzić sobie jego śmiercią. Zawiesiła się w jednym punkcie nie potrafiąc zrobić kroku do przodu:

"To tak, jakby ktoś wyrwał ci serce i płuca. Jakby od środka trawił cię żywy ogień, a ty nie mógłbyś zaczerpnąć powietrza. Jakby ktoś zabrał ci duszę i wszystko, co dobre, wartościowe. Jakby każdego dnia wschodzące słońce spalało cię od nowa. I nic nie jest w stanie tego bólu uśmierzyć".

Na szczęście miała wsparcie w rodzicach, może niezbyt częste, ale było. Zaś na co dzień towarzyszyła jej i jednocześnie ją wspierała przyjaciółka Chanel, zwana Loli. Znały się od dawna, ponieważ już jako nastolatki chodziły razem na zajęcia plastyczne. Obecnie od dwóch lat obie wspólnie wynajmowały mieszkanie i studiowały na tej samej uczelni. Loli to przeciwieństwo Diany: zawsze pewna siebie, wygadana i chociaż nie należała do osób stałych w uczuciach, to miała dobre serce. Obie tak różne od siebie, a rozumiejące się bez słów. 

Właśnie szykowały się na uczelnię. Miały szkicować nagiego modela, a był nim Vincent Green - kapitan akademickiej drużyny rugby, do którego wzdychało zapewne większość niewiast z wydziału. Nic dziwnego, ponieważ był uosobieniem męskości, brutalności i gwałtowności. Diana nie miała ochoty iść akurat tego dnia na zajęcia. Od niedawna rozważała wręcz decyzję o zrezygnowaniu ze studiów. Niestety pech chciał, że tuż pod uczelnią Vincent, nie zauważając stojącego, jak twierdził na "jego miejscu" samochodu, z impetem wjechał w bagażnik Di. Ponieważ rodzice chłopaka mieli prywatną klinikę specjalizującą się m.in. w chirurgii plastycznej od razu tam się udali. Wprawdzie nic groźnego się nie stało, ale trzeba było przeprowadzić podstawowe badania. Kosztów oczywiście za pobyt ponosić nie musiała. Miała się jedynie nie wygadać, że to wina Greena, ponieważ groziło mu nie tylko zabranie prawa jazdy, ale też zawieszenie na uczelni i wydalenie z drużyny. Całe to wydarzenie miała wziąć jedynie na "swoją klatę". 

To, co dzieje się później w książce, to istne szaleństwo. W klinice poznaje brata Vincenta, Ryana, prezesa rady nadzorczej w firmie ojca, który od samego początku wpadł jej w oko:

"Jeszcze nigdy żaden facet nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Podobali mi się chłopcy, ale być pod wrażeniem, a czuć, jak miękną ci na czyjś widok nogi, to zupełnie dwie różne sprawy. Dwa inne uczucia. To pierwsze jest takie gówniarskie, nastoletnie wręcz, a drugie... Poczułam, że on podoba mi się tak, jak facet podoba się kobiecie". 

W tajemnicy przed całą resztą zaczęli spędzać ze sobą coraz to więcej czasu. On nie tylko był bardzo przystojny i uroczy, co imponowało bohaterce, ale przede wszystkim nie narzucał się swoją osobą. Był rozważny i opiekuńczy, potrafił również wysłuchać. Zwłaszcza, że akurat teraz właśnie tego jej było trzeba - zrozumienia i wsparcia. Dla niej to był mężczyzna jak z marzeń. Wiedział o jej problemach w związku ze stratą brata i za wszelką cenę chciał pomóc. I to mu się udało. Sprawił, że Diana zaczęła się uśmiechać. 

 Niestety między nimi stała jedna przeszkoda: miał żonę, która cierpiała na depresję i problemy psychiczne w związku z utratą męża i synka. Wmawiała sobie, że Ryan to jej Georg, a ich dziecko niebawem powróci. Ryan zdawał sobie sprawę z tego, że źle postąpił żeniąc się z Dominiką. Członkowie jego rodziny wciąż mu wmawiali, jak bardzo ona go potrzebuje. Tkwił w tym związku dopóki nie poznał kobiety, dla której gotowy był wszystko poświęcić. Ale miał dość... Mimo sytuacji jego zapewnienia o rozwodzie nie do końca przekonywały Dianę. Wciąż nie miała pewności, czy on do końca mówi jej prawdę i czy oby na pewno do tego dojdzie. Nie widząc nadziei na wspólną przyszłość z tym człowiekiem, pomimo tego, że była szaleńczo zakochana, odsunęła się od niego wiążąc się w z jego szwagrem, Denisem. 


Jeżeli wydaje Wam się, że to koniec przygód, to się grubo mylicie. W międzyczasie wydarzyło się jeszcze więcej sytuacji, które będą miały wpływ na życie głównej bohaterki... Nie brakowało tych pozytywnych emocji, ponieważ Vincent oświadczył się Loli. Wspólnie rozpoczęli planować ślub. Niestety były też te negatywne... Di zostaje brutalnie zgwałcona na imprezie urodzinowej Vincenta przez jego kolegów z drużyny, Petera i Eliana, którzy już od początku znajomości czuli niechęć do niewinnej dziewczyny i nie mogli znaleźć z nią wspólnych relacji. Jako ten wielki bohater w życiu Diany zaś pojawia się przystojny Ryan, który tym razem zapewnia ją, że jej i nie opuści, a tym samym nie dopuści już nigdy więcej do tego, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Okazuje się, że efektem gwałtu jest ciąża. Mimo, że w takiej sytuacji może ona być usunięta, to jednak dziewczyna postanawia urodzić dziecko, które według niej niczemu nie jest winne. Jej ukochany zaś obiecuje wsparcie i to, że jest gotowy wychowywać nie swoje dziecko. I zaczyna się układać...

"Wyczucie z jego strony dawało mi poczucie bezpieczeństwa i sprawiało, że wszystko, co złe, odchodziło gdzieś daleko. Otoczył mnie miłością i czułością. Bezwarunkowo, bo tak naprawdę nie oczekiwał niczego w zamian. Wiedziałam, co mogę mu podarować oprócz swojego serca, i zamierzałam to zrobić. Potrzebowałam po prostu czasu, a on ten czas mi dał.”

Oboje postanawiają przeprowadzić się do Paryża i żyć z dala od tych nieprzyjemnych wspomnień...  


Czy to jest koniec tej historii? 

Kiedy wydawało mi się, że wszystko zmierza w dobrą stronę i para wreszcie będzie żyła w szczęściu i spokoju, to wydarzyło się coś, co spowodowało we mnie nie tylko smutek, ale poczułam ogromny żal. Nie spodziewałam się, że ta dramatyczna, a zarazem romantyczna opowieść o dwojgu docierających się do siebie ludzi będzie miała taki finał. Z jednej strony byłam zła. Zastanawiałam się, dlaczego Diana miotała się tak bardzo w swoich życiowych decyzjach, z drugiej jednak strony nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc ciężko było mi się postawić na jej miejscu. Gdyby na mojej ścieżce losu Bóg odebrał mi osobę, którą do tej pory kochałam całym sercem, a jednocześnie sprawił, że w zamian pojawia się nagle ten jedyny, wymarzony, idealny facet, który niestety ma żonę, to nie mam pewności, czy aby na pewno bym w to brnęła. Dlatego z drugiej strony, tuż po przeczytaniu zrobiło mi się bardzo smutno, że Di musiała przez to wszystko przejść... Decyzje dziewczyny może i nie do końca były dobre i przemyślane, jednak przeciwności losu i tego, co nas spotyka na co dzień nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy też zaplanować. Za dużo działo się w jej życiu. Do tego była bardzo zagubiona. Żałoba po stracie ukochanego brata strasznie ją przytłoczyła. I chociaż każdy chciał jej pomóc, to jednak żadna osoba tak do końca nie wiedziała, jak do niej dotrzeć oprócz Ryana, który swoim spojrzeniem i wyważonym dotykiem powodował, że czuła się bezpieczna.

Czy Diana i Ryan zdołają oszukać przeznaczenie? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce. Tej "wisienki na torcie" Wam rzecz jasna nie zdradzę. 

„Rysunkowy chłopak” to książka, przy której nie będziesz się nudzić. Spójność wielu różnych wydarzeń doskonale łączy się w całość i tworzy dla czytelnika płynny tok akcji. Gwarantuję, że nudzić się nie będziecie.Mnie historia Diany i Ryana oczarowała.


Za kilka dni premiera, także jeżeli wzbudziłam w Was zainteresowanie to wskakujcie w link K.N.Haner - "rysunkowy chłopak" i zamawiajcie.


7 komentarzy:

  1. Ja nadal czekam na tę książkę, ale mam nadzieje, że w końcu się doczekam, bo widzę, że jest genialna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś próbowałam przeczytac jedna z pozycji autorki ale chyba dla mnie jest w nich zbyt dużo erotyzmu

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak. Na czytaniu zarwałam nockę, bo nie umiałam się oderwać. Świadczy to w moim przypadku o niesamowitej "chemii" pomiędzy mną a twórczością autorki. To jest moje pierwsze spotkanie z książkami Haner i z pewnością nie ostatnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia Diany i Ryana wzbudza we mnie ciekawość i chęć ich poznania osobiście

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie zaciekawiłaś książką tą recenzją:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.