Mimo, że grudzień był dla mnie pod względem wszelkich obowiązków niezwykle ciężki, to jednak zdarzały się wolne chwile. Wówczas sięgałam, rzecz jasna, po książki. 


W ten oto sposób poznałam powieść Weroniki Tomala pt. „Rabih, znaczy wiosna”. Chociaż na co dzień jest ona żoną i mamą, to jednak znalazła czas, aby napisać i wydać drugą już w swoim dorobku książkę.


Mnie zaciekawił przede wszystkim tytuł. Skojarzył mi się z kulturą arabską. Wiele pozycji już w tego typu tematyce przeczytałam, zazwyczaj pokazywały życie kobiet w Arabii Saudyjskiej, które niekoniecznie opisywane było w superlatywach. Kraj ten rządzi się swoimi prawa­mi i żyje na własnych zasadach bez względu na to, czy są one zgodne z tym, co byśmy chcieli.


W książce Weroniki Tomala historia toczy się głównie wokół dwóch postaci: Marty oraz tytułowego bohatera, Rabiha, których od dzieciństwa łączyła głęboka przyjaźń. 


Oboje wychowywali się na wsi oraz uczęszczali do tej samej szkoły. Byli nierozłączni - razem się uczyli, bawili, lubili spędzać ze sobą czas. Różniło ich jedynie pochodzenie, ponieważ chłopak odziedziczył swój wygląd po ojcu, który pochodził właśnie z Arabii Saudyjskiej. Przez swoją powiedzmy „odmienność” wyróżniającą się na tle innych rówieśników zewnętrznie - kolor skóry, często w szkole był przez innych rówieśników szykanowany. Przyjmował obelgi, jak np. „brudas”. Nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, dlaczego jest akurat takim mianem określany.  W dalszym ciągu uważał się za taką samą osobę jak cała reszta. W końcu mieszkał w Polsce, więc tym samym czuł się Polakiem. Poza tym niekoniecznie go to jakoś interesowało, dlaczego to wszystko tak się dzieje. Grunt, że miał obok siebie zaufaną osobę, jaką była właśnie Marta, która wspierała go również w tych trudnych sytuacjach.

Zwrot akcji w książce następuję wtedy, kiedy to dochodzi do zamachu na World Trade Center. Wówczas przyjaźń nastolatków zostaje postawiona pod znakiem zapytania, ponieważ Rabih wraz ze swoją matką opuszcza wioskę. Dla obydwu stron to ogromny, bolesny cios od życia. Ale życie toczy się dalej, tak więc mimo przeciwności losu Marta stara się swoje życie poukładać na nowo, już bez bliskiego jej sercu przyjaciela.

Po kilku latach staje na nogi i wraz z przyjaciółką Michasią udaje jej się otworzyć własną firmę w dziedzinie animatora. Tak więc przebiera się za różne pluszowe postacie i podczas różnych uroczystości zabawia małe dzieci, organizując im w ten sposób fantastycznie czas. Tak się składa, że podczas jednej z tego typu imprez spotyka na swojej drodze nikogo innego, jak właśnie … Rabiha. Rozstali się w wieku 17 lat… Od tamtej pory minęło niemalże 10 lat. Oboje bardzo się zmienili, jednak widok Rabiha poruszył w Marcie serce.  Nie tylko wydoroślał, zrobił się przystojniejszy, ale też otworzył szkoły walki. Do tego zaręczony był już z piękną fotomodelką Martą. Tak więc ułożył sobie życie.

Niestety Sandra – z wiadomych przyczyn - Martę traktowała jako rywalkę. Dlatego Rabiha, aby załagodzić nieco sytuację między dziewczynami, organizuje spotkanie u siebie w domu. Marta przychodzi oczywiście z osobą towarzyszącą, kolegą, z którym udaję parę. Sandra wyczuwa jednak, że to na pozór gra. 

Mało tego – Rabih zaprasza ją także na swój ślub. Ale czy do niego dojdzie? Czy przyjaźń z dzieciństwa przełamie serca dwojga ludzi, dla których życie bez siebie kiedyś nie miało sensu?


Książkę czytało się szybko, lekko i przyjemnie. Należy ona do kategorii obyczajowych, z dozą lekkiego romantyzmu. 

Przedstawia przyjaźń, którą los wystawia na pewną długoletnią próbę. Opisana jest bardzo realnie i z pewnością odzwierciedla niejedną tego typu sytuację. Mimo tego, że kultura dwojga osób jest zupełnie odmienna, to jednak znaleźli oni wspólny mianownik. I chociaż życie wskazało bohaterom inną drogę, to jednak los ponownie ich ze sobą połączył. Jak to się mówi: "na dobre i na złe". I tutaj to dobro powróciło. Chociaż myślałam, że będzie więcej akcji. Wynika to zapewne z tego, że do tej pory czytałam takie książki, które pokazywały prawdziwe oblicze życia mężczyzn i kobiet w Arabii Saudyjskiej. Tutaj jest "kolorowo", dominuje sam pozytywizm. Ale nie twierdzę, że to złe. Wręcz przeciwnie. Spotkałam się z zupełnie inną powieścią, bardzo pozytywną, której koniec miło mnie zaskoczył.

Mimo wszystko bądźmy tolerancyjni wobec tych, co nas otaczają, bo jak widać każdy, bez względu na pochodzenie, zasługuje na szacunek, zwłaszcza, że nasze życie pisane jest odgórnie... Nigdy nie wiadomo, co ta znajomość nam przyniesie...

Pozdrawiam autorkę, Weronikę Tomala, zaś wydawnictwu dlaczemu dziękuję za możliwość poznania kolejnej, ciekawej pozycji książkowej.

2 komentarze:

  1. Ciekawy opis książki, lubie takie życiowe powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna książka, lubię indywidualny styl autorki, który nie podąża za trendami. Długie wypowiedzi bohaterów które nie nudzą <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.