Wydawnictwo Skrzat już na stałe zagościło u nas w domu. Nie dziwię się, ponieważ propozycje książkowe nawet i mnie wciągają. 

Nie tylko są przepięknie ilustrowane, ale przede wszystkim na podstawie prostych sytuacji / opowieści przedstawiają różnego rodzaju problemy, czy też sytuacje, z którymi na co dzień borykają się dzieci. A których nie do końca są w stanie zrozumieć. 

Dzisiejszą moją propozycją jest książeczka pt. "Artek i bardzo długi tydzień". Całość wyszła spod pióra Pani Magdaleny Zarębskiej, zaś za ilustracje odpowiedzialna jest Pani Kasia Nowowiejska


Współpraca obu Pań dosłownie kupiła naszego Olusia. Kiedy zobaczył okładkę powiedział: "mama musimy przeczytać"


I tu bez dwóch zdań zaprzeczyć nie mogłam: widok chłopczyka noszącego duże okulary od razu i moją uwagę zwróciła.

Bardziej jednak interesowała mnie przedstawiana historia, która akurat u nas idealnie odzwierciedlała treść książki.

U nas w domu zdarzyło się już kilka sytuacji, kiedy to dzieci musiały nagle zostać bez mamy... Przykładem był chociażby mój problem z kręgosłupem. Borykałam się miesiąc uzależniona nie tylko do leków i zastrzyków, ale i od najbliższych. Ból dopadł, straciłam czucie w nodze, co skończyło się jazdą karetką do szpitala... Stanęłam przed decyzją bez wyjścia: jak Pani nie podda się operacji, może Pani stracić całkowite czucie w nodze... Nie było wyjścia.


Podobnie było w przypadku Artka, który pewnego dnia dowiaduje się, że musi zostać sam z młodszym bratem i tatem, ponieważ mama musi iść do szpitala ze względu na kłopoty ze zdrowiem. Konieczne są badania, które, jak wiadomo, nie da rady zrobić w jeden dzień.

Wprawdzie była też opiekunka, Pani Halinka, która na co dzień zajmowała się Sebkiem, ale dla tytułowego, młodego bohatera to nie było już to samo, bo przecież wiadomo: mama to mama i nikt inny nie jest jej w stanie zastąpić.

"A kto mnie przytuli przed snem? - nagle zrozumiałem, że mamy nie będzie też w nocy, i zrobiło mi się naprawdę smutno".

Wszystkie obowiązki spadły na barki taty, który mimo, że zdawał sobie sprawę z całej sytuacji, to jednak wierzył, że przez tydzień nieobecności mamy dadzą sobie oczywiście radę. Przecież to proste... Następnego jednak dnia zaczął się w domu młyn już od z samego rana.. Podczas, gdy tata musiał zawieźć mamę do szpitala, obowiązkiem Pani Halinki było odprowadzić Artka do przedszkola. Sebek na szczęście był malutki, aby zrozumieć, że mama ani dzisiaj, ani przez następne dni nie wróci do domu.


I tak każdy dzień, niby normalny, stawał się coraz to bardziej skomplikowany... Tata wracał z pracy, zajmował się młodszym bratem, a to pieluchę trzeba było mu przewinąć, a to uspokoić... A Artek? Próbował radzić sobie sam... Na kolację, zamiast obiecanej przez tatę jajecznicy, musiał wziąć suchą kromkę z kiełbasą... I jeść w samotności.  Trzeba było wszystko robić samemu... Nalać sobie wody, aby się wykąpać. Przedtem nie wzięło się piżamy, bo do tej pory mama przecież wszystko szykowała, więc biegało się po mieszkaniu, trzęsąc się z zimna, aż w końcu przez mokre ślady się potknął i upadł na pupę. Podczas zabaw na placu zabaw tata zapomniał o starszym synku. Ale za to pierwszy raz Artur zjadł hot-doga. Tata starał się, jak tylko mógł. Nawet zabrał dzieci do mamy do szpitala... Gorzej, jak trzeba było nastawić pranie. Tata nie dość, że nie wiedział, jak rozdzielić pranie na te białe, carne i kolorowe, to w ogóle jak miał nastawić pralkę? Kiedy z pomocą mamy, powiedzmy, że doszli już do ładu i składu zrobiło się coraz gorzej: Seba zaczął płakać, pranie wisiało wszędzie: na suszarce, na balkonie, na krzesłach i kaloryferach... A następnego dnia zaczął padać też, więc wszystko na balkonie ponownie zrobiło się mokre...

Podobnych sytuacji jest mnóstwo...

Książczka jest świetna. Mimo, że przedstawia ona trudną sytuację w domu każdych rodziców, kiedy to żona i mama znika z poważnych przyczyn na kilka dni, to jednak autorka w dość humorystyczny sposób opisuje problemy, czyhające na resztę biednych, pozostających w samotności domowników. Dla taty, tego kozaka dającego sobie zawsze i wszędzie radę okazuję się, że to armageddon. Nie jest łatwą sprawą pozostawić mu na głowie cały dom z dwójką dzieci, którymi musi zająć po pracy. Mimo, że jest zapewne zmęczony, to jednak próbuje się starać. A to duży plus. Chociaż mama wszystko robi inaczej i potrafi się na tyle zorganizować, że wszystkiemu podoła. Może i zabrzmi to jak rutyna, w którą każda kobieta wchodzi zakładając rodzinę, ale z doświadczenia na tyle dobrze się organizuje, że jest w stanie wszystko w taki sposób zorganizować, aby każdy był zadowolony. Dopiero w takich momentach tata zdaje sobie dopiero sprawę, ile obowiązków ma mama w domu. Bo często słyszę opinię, że my leżymy i pachniemy. Dlatego też jest to genialny przykład dla każdego mężczyzny, który zastanawia się, co robią w domu kobiety wychowujące dzieci.

Dobre relacje między sobą potrafią zdziałać cuda i choć mogą być odmienne, to są równie cenne. Każdego dnia dzieci uczą się czegoś innego. A przykładem powinniśmy być my - mama i tata. Dlatego jest to pozycja nie tylko dla dzieci, ale i dla rodziców, którzy po jej przeczytaniu też mogą wyciągnąć pewne wnioski. Czasem warto się dwa razy zastanowić, nim coś się powie, czy też zrobi.


Warto poznać serię "Mój mały świat". Jak widać wnosi wiele więcej, aniżeli byśmy się spodziewali - nie tylko w życie dzieci, ale również i nasze - rodziców.


Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.