Ci, co wpadają na mojego bloga wiedzą, że uwielbiam czytać książki. Do tego sięgam po naprawdę coraz to inne, nieznane mi dotąd gatunki literackie. W dobie koronawirusa to dla mnie najlepiej spędzony czas. Oczywiście oprócz dzieci, które dbają o to, abym się nie nudziła... 


Ostatnio swój wolny czas spędziłam z książką pt. „Chirurg”. Autorem jest Michał Larek.


Cóż, nie będę ukrywać, że już sama okładka wzbudziła nie tylko moje zainteresowanie, ale i spowodowała dreszcze na skórze.

Tytuł skojarzył mi się oczywiście z dziedziną medycyny. Trzymając powieść w ręku wyobraziłam sobie, że będzie to historia przedstawiająca mężczyznę szlachtującego winnych bądź niewinnych ludzi, który następnie, spełniając swoje chore fetysze, przeprowadza na ciałach dziwne operacje.

I prawie trafiłam… Jednak po przeczytaniu krótkiego opisu wbiło mnie w fotel… Okazało się, że jest to historia jeszcze gorsza, aniżeli przypuszczałam… 


Zacznijmy może od początku...

"Przymrużył oczy i zaczął pośpiesznie rozkopywać grób, oddając się całkowicie tej ekscytującej czynności. Napędzała go myśl, że za chwilę wyciągnie nieboszczkę, rozbierze ją, dotknie czule, a potem wydobędzie scyzoryk i wytnie ulubione, ukochane kawałki..."

Już sam wstęp książki wprowadził mnie w tajemniczy nastrój i mniej więcej nakierował na to, o czym będzie mowa... Ze zdumieniem otwierałam coraz to bardziej oczy wkręcając się w treść kolejnych stron...

Martynka Hemerska, szczęśliwa 12-latka obchodzi właśnie swoje urodziny. W prezencie otrzymuje od swoich rodziców długo wyczekiwanego króliczka. Marzyła o nim od dwóch lat. Rodzice wcześniej nie decydowali się na ten krok, ponieważ twierdzili, że jest za mała, że szybko przejdzie jej ochota na opiekowanie się zwierzątkiem, że to odpowiedzialne itd. Standardowe wymówki. Ale udało się... 

" - Nazwę cię... Kruszynkiem... Bo ty chyba chłopiec jesteś, prawda?"

Zachwycona niespodzianką założyła czerwoną kurtkę, wskoczyła w kozaki i postanawia wyjść na łąkę i narwać mu trawy. W tym czasie mama szykowała naleśniki na imprezę urodzinową. Na stole stał już piękny, kolorowy tort ze świeczkami, przygotowany przez ciocię dziewczynki. 

" - Martynuś, tylko wróć szybko. Za godzinę zaczynami twoje urodziny. Goście zaczną się niebawem schodzić.
Martynka chwyciła jabłko z drewnianej miski, ugryzła i z pełną buzią zapytała, czy naleśniki będą z dżemem truskawkowym. 
- Będą, jeśli w drodze powrotnej wstąpisz do babci i weźmiesz od niej słoik - to powiedziawszy, mama podgłośniła radio, z którego głośników zaczęły wydobywać się pierwsze takty Kawiarenek."

Kiedy mama nuciła ulubioną piosenkę Ireny Jarockiej, dziewczynka była już w drodze po pokarm dla swojego ulubieńca. Niestety do domu nie powraca... Wyprawa kończy się bestialskim zamordowaniem w pobliżu cmentarza na Naramowicach w Poznaniu... Jej ciało zostało okaleczone i zbezczeszczone na taką skalę, że tylko ludzie o mocnych nerwach mogą to dźwignąć. A są nimi tzw. "zabójcza trójka", czyli porucznik Dagmara Madej (pseudo Zbój), Harry oraz Kruger (zwany Freddym). To właśnie oni rozpoczynają trudne śledztwo, które odkryje brutalną prawdę. To dobry team mimo, że w tej trójce jest kobieta.


Książka sztos! Dawno nie przeżyłam tak wielu emocji zwłaszcza mając świadomość, że kiedyś naprawdę miało to miejsce. 

Tak się składa, że autor swojej powieści inspirował się pewną postacią i związanymi z nią wydarzeniami z lat 80 XX wieku. Mowa o słynnym wówczas, seryjnym mordercy Edmundzie Kolanowskim – nekrofilu, który bez żadnych skrupułów wykopywał zwłoki kobiet dokonując profanacji i okaleczania ciał.

Uwaga - dla tych z Was o mocnych nerwach: wycinał im piersi i narządy płciowe, które przyszywał do manekina używanego w celach seksualnych. Po kilku dniach części zwłok palił w piecu. Zamordował nawet 11-letnią dziewczynkę!!!  

 Ktoś może pomyśleć, że to chore fascynować się taką książką. Nie ukrywam, że wciągnęłam się od samego początku po koniec. Ale powiem Wam, że to nie była fascynacja, a wręcz niedowierzanie, że takie sytuacje w ogóle mają miejsce. Nie mogę pojąć, jak można w taki okrutny sposób postępować. Tego typu tematy są intrygujące, a jednocześnie kontrowersyjne i tabu. Nie potrafię zrozumieć, co trzeba mieć w głowie, aby "bawić" się trupem. Szok i niedowierzanie. W latach 80-tych praca policji, tok rozwiązywania różnych spraw wyglądał zupełnie inaczej, niż dzieje się to teraz, w dobie wszechstronnie rozwijającej się technologii. Na szczęście.  

Ale autor świetnie zobrazował problem. Niektóre opisy mogą w czytelniku wzbudzić obrzydzenie, czy lęk. Ja przez to przeszłam i nie żałuję. Tak więc jeżeli szukacie wrażeń i dużej dawki emocji to ta książka jest właśnie dla Was.


2 komentarze:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.