Od ponad roku grzebałam po stronach internetowych w celu znalezienia obrazu do malowania po numerkach. Właściwie może nie stron, ponieważ ofert w tym zakresie jest bardzo dużo, a motywów. Jest ich tak ogromna ilość, że idzie zwariować. Docelowo chciałam powiesić coś do do salonu. Jednak nie wiedziałam, w co trafić: kwiaty, las, zwierzęta, czy może pojazdy…

Po dwugodzinnym rolowaniu, kiedy już miałam się poddać, przyczłapał do mnie nasz młodszy synek, zapuścił żurawia w laptopa i powiedział: „Mamuś, a są pandzioszki?”. I tak zaczęliśmy szukać, aż ostatecznie na zuty.pl jeden obraz z tym motywem postanowiliśmy na próbę zamówić.

Zdecydowaliśmy się pandę leżącą na drzewie. Format 40x50.
(zdjęcie zapożyczone ze strony zuty.pl)

Skoro nie mogłam się zdecydować na coś dla nas, to przygodę zacznę może od obrazu do pokoju dzieci. Poza tym był tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia. Pomyślałam, że to będzie fajny prezent dla niego, który rzecz jasna wykonam sama.

Czekaliśmy ponad 3 tygodnie. Wiadomo – okres przedświąteczny swoje wydłużył. Nim płótno się wydrukuje, nim farbki skompletuje, nim dojdzie do wysyłki to trochę jednak potrwa.

Ostatecznie w Nowy Rok kurier nam w końcu dostarczył. Jedyną wtopę, jaką zaliczyłam to to, że zamówiłam … bez ramy. Nie wiem, o czym wtedy myślałam. Ale jak już skończę, kupię albo ładną dużą ramę, albo antyramę, albo sama nawinę płótno na ramę.
W zestawie, który otrzymaliśmy jest wszystko niezbędne do pracy:
- płótno, które jest zwinięte w rolkę (ale szybko się prostuje, więc nie będzie to jakiś problem w trakcie malowania),
- płótno z motywem do malowania po numerkach,
- 3 pędzelki o różnych wielkościach,
- ponumerowane farbki,
- haczyki,
- płaska lupka (niezbędny gadżet, ponieważ niektóre numerki są mikroskopijne),
- instrukcja,
- obrazek naszego motywu, który możemy w trakcie malowania podglądać.
Nim wzięłam się do pracy minęło kilka dni, ponieważ byłam po wlewie chemii i walczyłam ze sobą i swoim organizmem, który był mega osłabiony. Może i coś tam mogłabym już dziargać, ale stwierdziłam, że jednak poczekam, aż dojdę do odpowiedniej formy. To nie sztuka otworzyć farbki, pomalować kilka numerków i odłożyć. Mogłyby szybko wyschnąć, a to nie o to przecież chodzi.

Powolutku, krok po kroku zaczęło tworzyć się nasze dzieło. Syn tylko co chwilę zaglądał i mam wrażenie, że popędzał, żeby jak najszybciej mieć już swoje dzieło na ścianie. 
 
- dzień 1 - 
Wybrałam sobie największe pola w kolorze czarnym i brązowym.
- dzień 2 -
 Postanowiłam zabrać się za zielenie.
- dzień 3 -
 - dzień 4 i 5 -

- dzień 6 i 7 -

Powiem Wam tak: jak na mój pierwszy raz to poszło całkiem sprawnie i szybko. Nie spodziewałam się, że aż tak szybko i że aż tak się w to wciągnę. Z dnia na dzień zamalowywałam numerek po numerku chcąc coraz więcej i więcej. W mojej sytuacji, kiedy jestem w trakcie leczenia chemioterapeutycznego to zbawienna czynność, wręcz terapia dla głowy. Odciąga mnie od głupich myśli, sprawia przyjemność i jakby nie potrzeć - stworzyłam pamiątkę na lata. Nawet samo płótno malowało się dobrze, aczkolwiek myślałam, że będzie to jakiś problem.Również nasz młodszy syn się wkręcił, ponieważ w zestawie był obrazek z numerkami wydrukowany na kartce, który można malować pisakami. Codziennie nosi go do szkoły i również on powoli tworzy swoje dzieło, które na dzień dzisiejszy wygląda właśnie tak:
Maluje zarówno pisakami, jak również farbkami z zestawu.

Czy mam jakieś dobre rady?
Owszem. Są zarówno plusy, jak i minusy...

Zacznijmy może od plusów:
Jeżeli dysponujesz czasem, masz w zanadrzu ciut cierpliwości i chociaż odrobinę chęci to nic ni stoi na przeszkodzie, żeby rozpocząć przygodę z malowaniem obrazów po numerkach. Jest to banalnie proste jak budowa cepa. Dla mnie wybranie motywu było gorsze, aniżeli samo wykonanie. Długo siedziałam, wybierałam, dumałam, nim zamówiłam. Kiedy już dotarł pochłonął każdą moją wolną chwilę, której absolutnie nie żałuję. Jest to super forma relaksu, wyciszenia, skupienia, szlifujemy precyzyjność, dokładność. Obrazy dostosowane są do wieku, czy stopnia trudności. Warto się na tym skupić, jeżeli już podejmiesz decyzję o namalowaniu obrazy tego typu techniką. 

W zestawie otrzymujemy wszystko, co jest nam niezbędne. Jedni mówią, że najlepiej zaczynać od tych najjaśniejszych kolorów. Ja zaczęłam na odwrót. Od tych najciemniejszych. Myślę, że to też kwestia tego, ile tych jasnych barw macie. Fajnie, że z zuty.pl otrzymujemy podglądowy obrazek z odcieniami z boku (i numerkami). 
Natomiast na płótnie z boku po lewej stronie mamy wyszczególnione, ile pół podporządkowanych jest pod dany kolor. To też jest dobra opcja. Otwierając dany kolor wiesz ile czeka Cię pracy.
Jakie są minusy:
Trochę ich jest... Po pierwsze wszystko zależy od tego, gdzie zamawiacie dany zestaw i jakiej jakości otrzymacie płótno, pędzle, czy farby. Jeżeli chodzi o płótno pandy to jest ok. Pędzle to niestety porażka. Początkowo szło dość sprawnie i szybko, jednak pędzle zaczęły mi się rozwarstwiać, gdzieś tam włosie odstawało, przez co też ciężko było mi dokładnie linie zamalować. Natomiast farby, chociaż były ciut rzadkie, to jasne kolory nie pokrywały za pierwszym razem, więc jak wyschło musiałam nakładać drugą warstwę, ponieważ widoczne były prześwity. 
Zobaczcie różnice na poniższych zdjęciach. Pierwsze malowane było jedną warstwą. Widać niedoskonałości. Natomiast drugie to już poprawiane drugą warstwą. 
Dobrze maluje się w świetle dziennym. Wieczorami, pod lampą zauważyłam, że farbki szybciej wysychają. Ogólnie im dłużej są otwarte to wysychają. Zwróćcie też uwagę na to, jak otwieracie kubeczek z farbą. Przed malowaniem warto np. wykałaczką ją zamieszać, żeby kolor był jednak jednolity.
Niektórzy malują polami otwierając kilka farbek na raz. Ja zamalowywałam każdy numerek jednym kolorem. Jak go otworzyłam wyszukiwałam na płótnie każdy nadany tej barwie numer i od razu malowałam. Może to nie jest dobra metoda, ale u mnie całkiem dobrze się sprawdziła. Znalazłam kilka pół, które nie były ponumerowane, więc dobierałam kolor. Czasami zdarza się, że w zestawie jest kubeczek właśnie bez nadanego numeru. Ponoć w tej sytuacji puste pola bez numerku zamalowujemy właśnie tym kolorem. Jednak ja póki co nie miałam takiej sytuacji.

- dzień 8 -
Finał finałów.  Tak wygląda nasz obraz w efekcie końcowym po poprawkach.
Podsumowując powiem tak:
Mimo, że musiałam nanosić poprawki to jestem z zuty.pl zadowolona. Świetny zestaw z wszystkimi niezbędnymi rzeczami (nie w każdym jest chociażby mini lupka czy zdjęcie podglądowe). Widzę jeszcze kilka niedoskonałości, ale nie robi mi to żadnego problemu. Grunt, że cieszy oko. W końcu to pierwszy obraz malowany po numerkach. Jedyne, nad czym się zastanowię to nowe pędzle oraz to, aby zamawiać jednak na ramie. 
Tymczasem zaczęliśmy malować drugi obraz, tym razem stopień trudności 3, przed nami 24 farbki. Syn zamówił bez ramy, ale to już ostatnia taka nasza wpadka. 
Efekty wrzucam na instagrama, więc jeśli Was to intersuje to zapraszam.

2 komentarze:

  1. Ewcia coś pięknego! Będę musiała sama wypróbować tę technikę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję polecam 😁 ja już nastrpne sobie maluje ♥️

      Usuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.