Nigdy dotąd jakoś nie po drodze było mi tworzenie wpisów na temat typowo "saszetkowych"
jednorazowego użytku kosmetyków. Nie wiem, dlaczego, ale dzisiaj
zmieniam tok myślenia, ponieważ w boxie PureBeauty znalazłam coś, co
akurat mi sprawiło całkiem fajną przyjemność.
Jak wnioskujecie z tytułu recenzji chodzi o odświeżająco wygładzający peeling do stóp od Bielendy.
To będzie króciutki wpis, ale może Was zachęcę, aby taki peeling w swoim domowym SPA wypróbować.
- Minty Fresh Foot Care -
Tak
mi się opakowanie spodobało, zarówno jego kształt w postaci stopki, jak
i miętowy kolor, że musiałam co nieco o nim tu na blogu skrobnąć.
Jest
to kremowy peeling o działaniu wygładzającym. Dzięki temu, że ma
formułę pumeksu jego zadaniem jest jak to przy peelingach do stóp bywa -
złuszczyć martwy naskórek, zmiękczyć istniejące zrogowacenia i
pozostawić gładką, nawilżoną, miękką w dotyku skórę. Dzięki zawartej w
nim mięcie odświeży i ukoi.
Tak twierdzi producent, natomiast jak to wygląda w praktyce?
Faktycznie pachnie miętą. Delikatnie i bez przesady, ale nawet zapach powoduje, że człowiek się od razu relaksuje i odpręża.
W
saszetce mamy 10 g. W sumie niewiele, ale jak na jednorazowe zużycie
jego ilość jest odpowiednia. Peeling ten wcale nie ma drobnych drobinek ścierających, ale nie jest też typowym zdzierakiem (porównuję w ten sposób, ponieważ miewałam peelingi do stóp z ogromną ilością dużych drobinek, które na maksa ścierały). Ładnie pachnie, konsystencja jest odpowiednia, nie za gęsta, ani nie ścieka z dłoni.
Kosmetyk
nakładamy rzecz jasna na czystą, osuszoną skórę stóp i masujemy 2-3
minuty. Po wszystkim spłukujemy, ponownie osuszamy i nakładamy krem
najlepiej z tej samej serii.
I
tak też według zaleceń zrobiłam: nałożyłam, masaż wykonałam chyba nawet
dłużej niż te 3 minuty, bezproblemowo spłukałam i zaaplikowałam krem
(ale innej marki).
Dla
mnie osobiście te drobinki mogłyby być ciut większe. Być może wtedy
zabieg taki przyniósłby też lepszy efekt co nie znaczy, że narzekam. To
kwestia w jakim stanie macie skórę na stopach i czego oczekujecie. Ale
faktycznie martwy naskórek pięknie zdziera i tuż po spłukaniu nóżki są
dużo bardziej wygładzone. Czuć taką "lekkość", stopy są po prostu
gładkie i przyjemne w dotyku.
Także
jeśli macie niekoniecznie mocno wymagające stopy to można sięgnąć po
taką "jednorazówkę". Bo nawet z pięt usuwa martwy naskórek, co chyba w
tym całym działaniu najbardziej mi się podobało. Z jednej strony mógłby
być sprzedawany w większej ilości. Z drugiej strony taką saszetkę
kupujesz w drogerii za 5 zeta i aplikujesz kiedy chcesz nie martwiąc się
o termin przydatności w przypadku, gdyby był to produkt w dużo większej
ilości.
Przede wszystkim muszę napisać o tym, że robisz niesamowite zdjęcia! Masz talent kobieto i jesteś mega pomysłowa. Mam te peelingi i chyba dziś wezmę się za pierwsze testy. Przekonałaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńAkurat focie standardowo na spontanie powstały 😁 ale dziękuję za komplement. Znalazła się ta, co nie robi pięknych zdjęć pffff 😘 bierz się za te peelingi, są ekstra ❤️
Usuń