Powolutku wracam do  tego, co lubię najbardziej, czyli do czytania książek. To właśnie one pomagają mi chociaż na moment zapomnieć o codzienności i otaczających nas wiecznie problemach.

Tym bardziej, jeśli w dłoni trzymam powieści autorstwa Pani Katarzyny Michalak. Kilka z nich mam już za sobą i szczerze mówiąc każda z historii dość mocno utknęła mi w pamięci. Pióro tejże autorki i jej sposób pisania mnie totalnie nie tylko wciąga, ale i wycisza. Im częściej po jej książki sięgam, tym szybciej je wchłaniam.

Tym razem w moim domu zagościła „Wiosna w Przytulnej”. Wydana została w marcu tego roku i liczy sobie 320 stron podzielonych na 24 rozdziały.

Powieść ta opowiada o pewnej dość charakterystycznej rodzinie o nazwisku Gawrosz. Dlaczego charakterystycznej? Ponieważ imiona każdego z członków zaczynają się na literę A: dziadkowie (Apolonia i Antoni), rodzice (Alicja i Andrzej) oraz ich dzieci: synowie bliźniaki (Ariel i Azja) oraz cztery lata młodsze córki bliźniaczki (Amelia i Ada). Z pozoru wydawać by się mogło, że jest to najzwyklejsza na świecie rodzina borykająca się z przeciwnościami życia codziennego. Chociaż im się nie przelewa to wspierają się nawzajem i mocno kochają. Mama Alicja z zawodu jest nauczycielką. Tata Andrzej pracuje w straży pożarnej. Córka Adela (Ada) to ciekawska, otwarta oraz pełna energii dziewczynka. Natomiast Amelia, stoicki spokój, mimo, że ma swoje marzenia i próbuje do nich dążyć, to jednak od wielu, wielu lat jest poważnie chora. A chłopcy? Ariel to przystojny, spokojny i ambitny chłopak, zaś Azja to jego totalne przeciwieństwo: „Najgorsze nieudane szczenię rodziny Gawroszów”. Uparty, zawzięty oraz wybuchowy. Tak naprawdę każdy z tej familii ma jakiś sekret, tajemnicę, która powoli wychodzi na jaw.

Historia zaczyna się w momencie, kiedy Alicja radosnym głosem wszystkim oznajmia, że jakaś jej daleka krewna przekazała jej w spadku pewną przedwojenną willę w Zalesiu Górnym pod Warszawą. Ponieważ  dotąd z trudem wiązali koniec z końcem wydawało jej się, że będzie to świetna nowina. Pierwszą osobą, która dość mocno się na tę wieść zaskoczyła był jej mąż. Od razu mu się przypomniało, jak mówiła do niego: „Jesteś moją jedyną rodziną. Po śmierci rodziców zostałam zupełnie sama”. A tu nagle pojawia się ktoś i do tego z jakąś ruiną, którą to jego żona chce odrestaurować? Tak naprawdę Alicja od zawsze marzyła o swoim własnym miejscu na ziemi. „O domu z ogrodem. O różach pod oknem. O paru grządkach z warzywami…”. Tym bardziej, że do tej pory od 20 lat gnieździli się w małym, ciasnym , 50-metrowym mieszkanku na ostatnim piętrze w bloku. Do tego wziętym na kredyt.

To było pewne, że nie każdemu ten pomysł o przeprowadzce od razu się podoba. W międzyczasie okazuje się jeszcze, że do domu powraca czarna owca, syn marnotrawny Azja, który 3 lata temu z powodu kłótni z ojcem wyszedł i zniknął. Przez ten cały czas jego nieobecności nigdy się nie odezwał. Nikt nie miał z nim żadnego kontaktu. A teraz nagle się pojawia, żeby jeszcze bardziej namieszać.
Czy ten spadek to fikcja, wymyślona przez Alicję?  Dlaczego po tak długim czasie syn postanawia powrócić do rodzinnego domu? Dlaczego go w ogóle opuścił?
 
 Dopiero po przeczytaniu "Wiosny w Przytulnej" dowiedziałam się, że jest to "Saga Przytulna". "Wiosna w Przytulnej" to pierwszy z czterech jej tomów. Byłam na tyle zafascynowana opisem z tyłu, że od razu zaczęłam czytać. Kiedy już skończyłam, jak nigdy, dopiero po fakcie spojrzałam na okładkę książki i okazało się, że będzie jeszcze: "Lato, Jesień i Zima w Przytulnej".

Patrząc się po raz pierwszy na tą książkę myślałam sobie w głowie, że słowo w tytule, czyli "wiosna" i otaczająca ją zieleń na okładce będzie zwiastunem pozytywnej historii. Jej premiera miała miejsce niemalże tuż przed pierwszym dniem wiosny. Jednak nie dajcie się zwieść na manowce. To, co tutaj się dzieje, jak na literaturę obyczajową, totalnie mnie zaskoczyło. 
Kiedy zaczęłam czytać strona po stronie doszłam do wniosku, że historia tej rodziny to jakieś totalne wariactwo i faktycznie niby coś zwykłego, jak w przypadku każdej familii żyjącej na tym świecie lepiej, czy gorzej, z większymi, czy mniejszymi problemami. Tutaj jednak, u Gawroszów jest coś niezwykłego. Niezwykłego do tego stopnia, że wciąga. Ta siła, więź, jaka ich wszystkich ze sobą łączy i buduje dalsze ich losy wbiła mnie w fotel. Opisane w książce postacie są bardzo różnorodne, tak bardzo od siebie odmienne, każdy z nich ma inne pasje, inny tok życia, inne marzenia, jedni są o tych słabszych, drudzy mocniejszych "charakterkach", ale każda z tych osób brnie w jeden punkt: rodzina. To ona jest fundamentem tego, o co powinno się w życiu dbać, pielęgnować, wspierać, doradzać. Wydawać by się mogło, że to będzie taka sielankowa historia. Okazało się inaczej. Akcja dzieje się praktycznie cały czas. Emocje w trakcie czytania to jeden wielki gar wszystkiego po kolei: humor, płacz, nienawiść, choroba, stres, strach, tajemnice. Jednak zbliżając się ku końcowi karty zostają odkrywane i dowiadujemy się prawdy. 

Przepraszam Was, czytelnicy drodzy, że zbyt wiele tutaj w tej recenzji nie zdradzę. Nie miałoby to najmniejszego sensu. To trzeba po prostu przeczytać. Tym bardziej, że zakończenie historii Gawroszów końca mieć nie będzie, ponieważ to, co na końcu przeczytałam to...

No właśnie... Sięgnijcie, a sami się przekonacie. Bo to dopiero myślę początek problemów w problemach. 
Korzystając z okazji dziękuję serdecznie autorce, Pani Katarzynie orz Wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki i oczywiście z ogromną niecierpliwością oczekuję na kontynuację z życia Gawroszów.

1 komentarz:

  1. Książki Autorstwa Katarzyny Michalak są zawsze bardzo życiowe. Niby nie ma w nich nic "nadzwyczajnego", a jednak uważam, ze są bardzo nietypowe i każda jest wyjątkowa. Pochłonęłam 2 tomy Sagi w okamgnieniu i już nie mogę się doczekać kontynuacji i tego, jakie jeszcze emocje nam naszykowała Autorka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.