Jakiś czas temu moja kosmetyczka wzbogaciła się o kolejne cudeńka Lily Lolo. Pokochałam je od pierwszego użycia, ponieważ dają fantastyczny, naturalny wygląd. Zaś w składzie jest wszystko co, co skradło moje serce.


Tym razem do kompletu dołączyły 4 pozycje:
- podkład mineralny - Warm Peach,
- prasowany korektor - Lemon Drop,
- mineralny puder satynowy - Flawless Silk,
- czarna kosmetyczka Lily Lolo.


- naturalny, mineralny podkład Warm Peach Lily Lolo - 


Zacznę może od podkładu Warm Peach, który jest jednym z najchętniej kupowanych produktów tej marki.


Mimo, że przeznaczony jest dla cery jasnej, a ja mam raczej średni koloryt, to jednak się skusiłam, aby móc aplikować właśnie teraz, latem, kiedy skóra jest fajnie opalona. Lekkie muśnięcie (mi wystarcza 1 warstwa) pod krem BB tej samej firmy daje perfekcyjny, naturalny, nieprzesadny efekt, na którym mi najczęściej zależy. Odcień jest ciepły, ale delikatny i jak dla mnie absolutnie niewidoczny, a jednak zakrywa pewne niedoskonałości na twarzy. Wprawdzie nie mam ich teraz dużo, ale ja jak to ja - zawsze się czegoś dopatrzę, co trzeba zakryć.


Nie czuje tzw. "zapchania", tej "obciążającej warstwy", która nie jest przyjemna w "noszeniu" na co dzień. Wręcz przeciwnie - skóra oddycha, a do tego podkład ten zawiera przeciwsłoneczny filtr SPF15. Może nie jest on zbyt wysoki, ale zawsze uchroni przed upałem, który nam w tej chwili towarzyszy. Do tego jest wodoodporny i to prawda: przy 35-stopniowej temperaturze nie świeciłam się, nic nie spływało, dzięki czemu czułam się komfortowo. Plusem jest również to, że jest naturalny, tak więc świadomość, że nie ma tu chemii bardzo mnie cieszy. 


- naturalny, mineralny puder Translucent Silk Lily Lolo -

Jeśli chodzi o mineralne pudry to w swoim posiadaniu do tej pory mam Translucent Silk, o perłowym połysku, który mimo swojej barwy doskonale wtapia się w kolor skóry i nie "błyszczę". 

Spośród dostępnych 3 pudrów sypkich zdecydowałam się na Flawless Silk


Chciałam troszkę ciepła do wykończenia całego makijażu. Odrobinkę nakładam zawsze na wieczko, lekko strzepuję pędzlem o brzeg i kolistymi ruchami aplikuję sobie na twarz.


Ma on taki brzoskwiniowo-różowawy odcień i myślałam, że nie podpasuje się pod kolor mojej cery i efekt będzie zbyt "cukierkowy".


Jednak fajnie współgra z podkładem, nie podbija go, więc bardzo mi się spodobał.


Niezależnie od tego, czy nakładam podkład mineralny, sypki, czy płynny innych firm. Do mojej suchej cery jest wręcz idealny. W makijażu jest taką "kropką nad i", wisienką na torcie. Po raz kolejny się nie zawiodłam.

- naturalny, prasowany korektor pod oczy Lemon Drop Lily Lolo - 


W sklepie internetowym mamy 2 prasowane, naturalne korektory pod oczy: Pistachio i Lemon Drop. Podobają mi się one przede wszystkim dlatego, że są malutkie i mają lustereczko.


 Ten pierwszy mam w swojej kolekcji i zazwyczaj używam go w okresie jesień-zima, dlatego skusiłam się na Lemon Drop.


Zielony, Pistachio, ma zakryć zaczerwienienia spowodowane np. popękanymi naczynkami, czy też po trądziku różowatym / pospolitym. Zaś Lemon Drop, jak sama nazwa wskazuje, zawiera żółty pigment, który ukrywa cienie pod oczami. Efektem jest oczywiście rozjaśnienie, dzięki czemu wyglądamy na bardziej wypoczęte.  


Któregoś dnia w tv zobaczyłam pewną prezenterkę, która miała świetny makijaż, ale moja uwaga skupiła się głównie na jej oczach. Były bardzo fajnie rozjaśnione. Mimo swojego wieku wyglądała naturalnie. Pomyślałam, że "maznę" sobie wokół oczu jasnym cieniem. Efekt wprawdzie był widoczny, ale nie taki, jaki chciałam, ponieważ cień wchodził w załamania. A nie będę ukrywać, że zmarszczki wokół oczu, czy też tzw. "kurze łapki" są u mnie już widoczne. Niestety, ale swoich lat nie przeskoczę...

Całą "robotę" zrobił jednak Lemon Drop. Po pierwszym użyciu popełniłam błąd, ponieważ się zapomniałam i zamiast tuż po aplikacji podkładu nałożyłam go już na finał, czyli bezpośrednio na puder. Fajnie rozjaśniło, jednak było zbyt żółto, co rzucało się za bardzo w oczy. Za drugim razem już się przypilnowałam i musnęłam sobie pędzlem na podkład, aby tą "żółć" zakamuflować pudrem. I to było to. Taka kolejność bardziej mi odpowiada. Załamań nie było już aż tak bardzo widać. W chwili obecnej zdecydowanie częściej sięgam po Lemon Drop, niż Pistachio.

Jednak polecam Wam mimo wszystko oba. Dla mnie są to bardzo praktyczne korektory.

 
- elegancka, limitowana kosmetyczka Lily Lolo - 


Hmm jak ją tylko zobaczyłam, od razu pomyślałam, że muszą ją mieć. Do wyboru są właściwie dwie: złota i czarna. Mi jakoś do wszystkich kosmetyków do makijażu Lily Lolo widziała się ta druga, czyli czarna, która idealnie wkomponuje się w całość. 

Jest niewielkich rozmiarów i nie pomieści mi wszystkich moich ulubionych "mazideł", ale dwie kasetki cieni, prasowany róż do policzków i korektory już w niej "goszczą". Dodatkowo mam w niej schowany eyeliner, dwie kredki czarne do oczy i z pewnością jeszcze coś by się zmieściło. 


Jest bardzo skromna. Na zewnątrz widnieje logo firmy, przy zamku jest przywieszka "Lily".


 Zaś  środek wypełniony jest podszewką wykonaną z wysokiej jakości materiału. Jest to bardzo fajna opcja, ponieważ jak się nam zabrudzi bez problemu wystarczy przetrzeć lekko wilgotną szmatką i wszystko schodzi. 


Jestem bardzo zadowolona z całości zamówienia. 


Cenię sobie nie tylko kosmetyki mineralne, które stały się moimi ulubieńcami, ale przede wszystkim to, że są one naturalne. Nie ma tutaj ogromnej listy niepotrzebnych składników, co myślę, że odwdzięczy mi się w dalekiej przyszłości. Do tego naturalny, fantastyczny efekt jak najbardziej do mnie przemawia.

Oczywiście na oku mam jeszcze kilka pozycji, więc z pewnością powrócę do Was z wpisem, dotyczącym kosmetyków Lily Lolo. 
 

10 komentarzy:

  1. Minerałów sam używam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Korektor nie do końca sprostał moim oczekiwaniom, ale pozostałe produkty lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. lily lolo zawsze się u mnie sprawdzają, genialne kosmetyki

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię LL - chętnie sięgam po te kosmetyki bo fantastycznie się u mnie sprawdzają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię mineralne kosmetyki, na lato nie ma lepszych gdy leje się żar z nieba. Mam kilka ich produktów i jestem zadowolona. Aktualnie używam ich kremów do twarzy i jest mega

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie to najlepsza marka jeśli chodzi o kosmetyki mineralne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Latem, jeśli mam ochotę na makijaż, to sięgam wyłącznie po minerały a marka LILY LOLO to jedyna, po którą sięgam. Bardzo cenię ich jakość i chętnie do nich wracam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę w końcu przetestować produkty marki Lily Lolo :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie używałam kosmetyków tej marki,ale spotykałam się do tej pory z samymi pozytywnymi opiniami. Z chęcią po któryś z tych kosmetyków sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo cenię kosmetyki mineralne, są moim zdaniem najlepsze :D szczególnie pudry mineralne wyróżniają się pozytywnie, bo łatwiej mi się je nakłada niż te w kompakcie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.