"Czasami decyzja, którą podejmujemy na jakimś etapie naszego życia rzutuje na całym jego dalszym ciągu".

Ostatnią niedzielę spędziłam jakoś wyjątkowo spokojnie. Wydaje mi się, że wszystko to było sprawką pogody. Od rana u nas padało, więc nic nie wskazywało na to, że będzie to aktywny dzień poza domem. 

Rano na tip-top przygotowałam wszystko na obiad, odrobiłam z synem lekcje, z młodszym Olciem porysowaliśmy i przyszedł ten moment, kiedy to utkwiłam z nosem w książce.

Tym razem sięgnęłam po pozycję „Taniec z motylami”, której autorką jest Anna Wysocka-Kalkowska.


Główną bohaterką jest Zuzanna Starska, kiedyś mieszkająca w Pradze u boku swojej cioci, popularnej w branży zawodowej aktorki, o imieniu Rose Letten. Zaopiekowała się nią po stracie rodziców. Mając 17 lat Zuza całym swoim sercem pokochała tam mężczyznę o imieniu Jakub. Po roku okazało się, że była to tylko jednostronna miłość. Niestety ją porzucił. Nieszczęśliwa z tego powodu uciekła do Polski. Obecnie ma 38 lat, pomieszkuje w malutkiej kawalerce w Toruniu, gdzie na co dzień maluje portrety. Wiedzie spokojne, wręcz raczej nudne życie. Mimo tego, że malarstwo zawsze było jej pasją, to jednak coraz to częściej dopada ją wrażenie, że się wypalała. Jakby to był obowiązek, a nie przyjemność. Zaczyna zadawać sobie pytania, czy aby na pewno to jest to zajęcie, którym chce się w przyszłości zajmować? Poza tym w dalszym ciągu wspomina swoją dawną miłość nie zdając sobie sprawy z tego, że tuż obok niej jest dosłownie na wyciągnięcie dłoni fajny mężczyzna, jej najlepszy przyjaciel Grzegorz.  Ale dla niej to "tylko przyjaźń". To "taki brat z wyboru".

Pewnego razu spotyka starszą Panią, której zawsze co roku malowała portret. To była jej stała klientka. Miriam ma 65 lat. Dawniej zawodowo tańczyła na deskach znanych estrad. Niestety wiek swoje zrobił i wyszła z obiegu. Musiała zakończyć swoją karierę. Rozmawiały o życiu i wtedy padło bardzo ważne zdanie:
"Jeśli nie zmienisz swojego, kiedyś będziesz tego żałowała, tak jak ja teraz. [...] Nie będzie mowy o tańcu z motylami, zostanie szara rzeczywistość i smutek".

To właśnie ona „potrząsa” nieco malarką uświadamiając jej, aby wzięła się w garść i zrobiła w końcu coś ze swoim z życiem, inaczej go zmarnuje na własne życzenie.

 Jej los wywraca się do góry nogami, kiedy wyjeżdża znów do Pragi, do swojej cioci Rose. Ma ona już ponad 80 lat. Tak się składa, że jakieś 10 lat temu przestała grać i założyła szkołę młodych talentów, którą do dzisiaj pielęgnuje. Dzięki temu cieszy się też renomowaną opinią. Obie spędzają ze sobą dużo czasu. Niestety podczas wspólnych chwil traci przytomność i umiera.

 I właśnie wtedy zaczyna się cała akcja. Zuza otrzymuje w spadku od ciotki nie tylko dom z parkiem, konto bankowe na kwotę 15 mln złotych, ale również szkołę. Okazuję się również, że i Grzegorz będzie miał ogromny wpływ na dalsze losy bohaterki. Na jaw wyjdzie też najskrytsza tajemnica Rose, która nigdy dotąd nie ujrzała światła dziennego, a na imię ma Pol. Poznała go po 40-tce. On miał wówczas 25 lat. Między nimi narodził się romans, który, jak się trakcie czytania okazuje, ma ogromny wpływ na całą historię w książce. Dziewczyna musi nie tylko uzyskać przychylność i zaufanie zarządu szkoły, ale dokończyć również przygotowywania do pewnego musicalu, nad którego wstępem pracowała już Pani Letten. Pojawi się też Teresa, która będzie Zuzannie towarzyszyć w najważniejszej podróży jej życia. A także dawna przyjaciółka, Agnes - przekaże jej pamiętnik ciotki, a w nim bezcenne informacje, które zmienią tok myślenia panny z Pragi.


Jak wszystko potoczy się dalej? Czy Zuza podoła zadaniu? Czy zmieni swoje nastawienie i spełni marzenie nie tylko swoje, ale i Rose? Co z Grzesiem, "hultajem", który nabiera coraz to ważniejszego znaczenia w życiu malarki?

"Taniec z motylami" to historia, która ma za zadanie przekazać czytelnikowi, że mimo przeciwności losu i zakrętów, które na nas czekają, a są one nieuniknione, należy spełniać swoje marzenia. Pierwsza miłość, zwłaszcza ta nieodwzajemniona to trudny moment zwłaszcza w takim wieku, w jakim była Zuza. Ale to nie koniec świata. Czas leczy rany. Nie warto się zatrzymywać i rozmyślać o tym co było, skoro po burzy i tak przychodzi słońce. Trzeba cieszyć się tym, co nas otacza. Nie warto zaprzepaścić marzeń przez jedno potknięcie. Wszystkich bohaterów połączyło, a jednocześnie zjednoczyło jedno, czyli bezinteresowna pomoc. A miłość? Tutaj wróci, aż kilkukrotnie, uszczęśliwiając kilka osób jednocześnie.

Książka jest lekka, czyta się płynnie. Przelewa się mnóstwo emocji. Bywały momenty, że tekst mnie wręcz rozśmieszał. Nie ma zbędnych, długich opisów krajobrazów. Tu liczą się emocje, a jest ich naprawdę spora dawka. Całość opowiadana jest z punktu widzenia głównej bohaterki. Dopiero ostatni rozdział pt. "Powrót" to wisienka na torcie, po której przeczytaniu uroniła mi się łza. Ze wzruszenia.


Mottem "pozwólmy sobie na własne szczęście" kończę tą recenzję, a Was zapraszam do lektury.


8 komentarzy:


  1. Autorka ma racje, nie warto się poddawać. Warto walczyć o siebie i swoje marzenia, a także nauczyć się postrzegać naprawdę wartościowe osoby u naszego boku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że byłaby to wartościowa dla mnie lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jestem bardzo emocjonalna więc zapewne wcześniej zaczęłabym płakać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tej książki akurat nie znam, ale lubię i lenię książki tego wydawnictwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny tytuł, taki lekki i subtelny- inny niż treść książki co wnioskuje z Twojej recenzji. Chętnie poznała bym tą książkę

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez wątpienia to piękna i warta przeczytania książka, dzięki której można wybrać się w duchową podróż.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że ksiązka mogła by mi się spodobać. Takie życiowe historie są idealne na jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękny tytuł i cudowna okładka.Od razu ma się ochotę sięgnąć po książkę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.