Czas na nowy post w Nowym Roku, ponieważ ostatnio coś się zawiesiłam w czasie. Wybaczcie. Po Świętach Bożego Narodzenia miałam urlop, a swój wolny czas postanowiłam spędzić m.in. z jedną z książek. 

"Pójdziesz ze mną?" to debiutancka pozycja Konrada Reznowicza wydana przez Wydawnictwo Oficynka pod koniec 2020 roku, a dokładnie 9 listopada 2020. Nie ukrywam, że skusiła mnie bardzo tajemnicza okładka. Wyobraźnia podziałała, a jak było z treścią? 
 

Bohaterem tejże książki ku mojemu zaskoczeniu jest również Konrad. Zbieżność imion? Czy może odzwierciedlenie swojego życia i związanych z nim doświadczeń zostało przez autora przelane na papier? Hmm tego nikt nie wie... Ale wracając do krótkiego streszczenia - Konrad to młody, niby  pewny siebie koleś, mieszkający w stolicy (Warszawie), studencik socjologii, który dobijając do swojego dwudziestego pierwszego roku życia nigdy nie przespał się z żadną kobietą (bardziej jest narcystyczny, niż pewny siebie, skoro nie ma odwagi odpowiednio zakręcić się koło jakiejś laski). Podobno miał bardzo dużo koleżanek, ale z żadną prócz rozmów nic go nie łączyło. Za to masturbowanie się miał jak we krwi - doskonałe władał tą czynnością już od swoich młodzieńczych lat. Do tego co rusz chwalił się, jakiego to ma wielkiego (yyy wiadomo, o co chodzi). Pewnego jednak dnia coś się zmieniło...

"Renia Rączkowska już mnie nudziła, bo ileż można oglądać pocieracze i masturbować się na widok gigantycznych silikonów. W końcu coś się we mnie przełamało i postanowiłam, że albo znajdę sobie dziewczynę, albo skorzystam z profesjonalnej pomocy". 

No i skorzystał... Swój pierwszy w życiu stosunek seksualny odbył na poziomie - z prostytutką. No ale z drugiej strony, jakby nie patrzeć, to doświadczona osoba, która ze względu na jego brak doświadczenia z pewnością poprowadziła (i doprowadziła) go w dobrą stronę życia erotycznego. Potem już szło z górki i bez skrupułów. Zaliczał dosłownie każdą, która nawinęła mu się po drodze. Ba - nawet lesbijki. Nieważne, czy dziewczyna była zobowiązana, czy na ręce miała obrączkę (brawo dla tych niewiast, które w to wchodziły)... Grunt to zaspokoić swoje żądze. Seks stał się jego nieodmienną częścią życia codziennego i to właśnie wokół niego wszystko się kręciło. Jego podejście do wszystkiego tego, co robi, zmienia się, kiedy nagle poznaje piękne dziewczę, również studentkę o imieniu Natalia. Chemia między nimi od razu podziałała. Akurat w przypadku Konrada to był dobry moment na to, aby nieco zwolnić, ustabilizować się i nie latać jak ten motyl z kwiatka na kwiatek. Miłość między nimi kwitła, wszystko było ok do momentu, kiedy jego druga połówka nie zaczęła popadać w jakieś chore paranoje. A co gorsze - zaczęła również sięgać po procenty. I to właśnie alkohol zabiera ją na tą drugą stronę życia, ponieważ ginie w wypadku samochodowym. Sytuacja, w której znalazł się Konrad, jest dla niego bardzo trudna do przyjęcia. Sam zaczyna popadać w jakiś chory obłęd. Dziewczyny nie ma, a on ją widzi, a nawet z nią rozmawia. Zdaje sobie sprawę, że jej ukochana odeszła, ale mimo wszystko wydaje mu się, że jest tuż obok niego i udziela mu rad / wskazówek. Chłopak popada paranoję przez co pewnego dnia, po próbie samobójczej, budzi się w szpitalu...Na szczęście nie udało mu się przejść na "tamten świat". 


Cóż... Nigdy nie miałam okazji czytać tak pokręconej książki, która mimo wszystko przypomina mi sytuację w dzisiejszych, tych naszych dziwnych, trudnych, nowoczesnych, przepełnionych technologią czasach. Ludzie biegną za karierą, siedząc całymi dniami w tych swoich wielkich korporacjach, trzepiąc wielką kasę, za którą i tak świata nie kupią, niby są śmiali, a w głębi duszy za przeproszeniem "walą konia" (a więc jakby nie patrzeć dalej trzepią) po nocach przed puszczanymi ze swojego gigantycznego smart tv pornola. Żałosne. Problem Konrada rozumiem - mody chłop szukający swojej wielkiej miłości, który swoje frustracje i emocje na początku rozładowuje bawiąc się własnym sprzętem, a potem wkracza w ten wielki świat, w którym łóżko dzieli z piękną kobietą. Aż nagle sielanka pryska niczym bańka mydlana. 

I choć czytałam i recenzowałam na blogu wiele książek typowo erotycznych, to jednak w tym przypadku wszystko byłoby ok gdyby nie pierdylion wulgaryzmów/przekleństw. Czułam się lekko niesmacznie, a czytając momentami mnie ta historia lekko nudziła. Nie lubię, kiedy facet kobiety traktuje jak zabawki, a z naszym bohaterem niestety tak właśnie było. Jednych czytelników może to kręci, mnie niestety nie i nie wiem, dlaczego ta pozycja zaliczana jest do literatury piękna (co przeczytałam na lubimyczytac.pl). I chociaż jest to ogromna przeplatanka różnych, jak dla mnie ciekawych emocji to jednak i tak nie zostałam przekonana. Nie chcę tutaj nikogo zniechęcać. Historia jest fajna, ale autor mógłby zmienić styl pisania na nieco łagodniejszy, wtedy byłoby w porządku. Decyzja należy do Was, czy po tą książkę sięgniecie. Nie zachęcam, ani nie zniechęcam. Koniec naprawdę zaskakuje. Aż się smutno zrobiło.
 
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka oraz Dominice Smoleń za możliwość przeczytania zarówno fajnie zapowiadającej się, aczkolwiek przez styl autora odpychającej pozycji. Pierwszy raz miałam tak odmienne zdanie po tej lekturze, którą chyba najdłużej w swojej karierze czytelniczej próbowałam ogarnąć.


Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.