Cześć. Ale dawno mnie tu nie było. Nagła zima dała kierowcom popalić, ale na szczęście nie tylko dzień robi się coraz to dłuższy, ale i słoneczko coraz częściej się na niebie pojawia. 
Oczywiście czasu nie marnuje, ponieważ każdą wolną chwilę, nawet pół godzinki, poświęcam na czytanie książek. A sporo ich jest w kolejce. Dlatego też dzisiaj na blogu będzie mowa o książce Dominiki Smoleń, która 2 lutego tego roku miała swoją premierę. To już trzecie moje spotkanie z powieściami tej młodej pisarki. Ale akurat na "Leć, motylku" z niecierpliwością czekałam. Dlaczego? Zaraz Wam wszystko wyjaśnię.
[...] chciałabym wreszcie mieć nad czymś kontrolę, a że zawsze pragnęłam być chuda, tylko przeważnie diety nie działały na mnie dobrze, to może spróbowałabym innego sposobu - głodówki". 
 
Główna bohaterka książki Dominiki pt. "Leć, motylku", Viki, to młoda nastolatka, która chcąc być ładną, szczupłą dziewczyną i mieć TYLKO kontrolę nad tym, co je, posuwa się do drastycznych kroków i w wieku 16 lat zapada na chorobę, zwaną anoreksją. Dodatkowo przytłaczała ją jeszcze relacja między rodzicami, którzy kompletnie się ze sobą nie dogadywali. Ale w mamie miała zawsze oparcie. Po rozwodzie troszczyła się o córkę, jak tylko mogła, ba, nawet jej zbilansowane posiłki przygotowywała. Poza tym dziewczyna uczęszczała również na terapię. Była pod stałą kontrolą terapeutki oraz lekarza prowadzącego. Kilka lat później to właśnie on przekazał jej magiczne słowa, słowa, na które po wielu latach nauki w domu tak długo czekała chcąc wreszcie zrobić jakiś krok do przodu i wyjść do ludzi. To było dla niej jak światełko w tunelu, którego w tej całej walce dotąd nie widziała...

"- Nie mogę nigdzie wyjechać, więc dalej będziesz miała mnie na oku. Tylko ty i ja... i anoreksja, która podobno ma już nie wrócić". 
 
Ponieważ lekarz dał jej to zielone światło, Viki, myśląc, że wychodzi na prostą, postanowiła rozpocząć studia. W akademiku, do którego się przeprowadziła, przez pomyłkę przypisany został również Alex. Los powoduje, że relacje między nimi stają się coraz to bliższe. Mężczyzna chcąc poznać ją nieco lepiej starał się spędzać z nią jak najwięcej czasu. To dla niej bardzo ważne, ponieważ już nie miała mamy "pod ręką". Potrzebowała wsparcia. Wydawało jej się, że jest zdrowa i rozpoczyna nowy, lepszy etap swojego życia. Jednak w głowie cały czas miała wrażenie, że jest gruba i brzydka. Jakby w kółko pojawiał się kalkulator, przeliczający wszystkie kalorie. Alex chciał jej pomóc, aczkolwiek sam skrywał w sobie swoje tajemnice. 
 
Jak potoczyły się losy Viki? Czy tajemnice tych dwojga bohaterów zniszczą więź, jaką między sobą zbudowali? 
 
Oj Dominiko tą opowieścią wbiłaś mnie w fotel. Chyba rozumiecie, dlaczego byłam jej tak ciekawa? Do tej pory recenzowałam zupełnie inną tematykę. Gangsterskie porachunki przeplatane z historią miłosną, z tym lepszym, lub gorszym happy-endem są fajne. Ale chciałam przeczytać o czymś, co jest realne. Historię bohaterki opisałam Wam w dość skromny sposób. Dlaczego? Dlatego, że gdybym skupiła się na szczegółach (co akurat lubię), to spaliłabym cały morał, nad którym autorka zapewne dość długo pracowała. Anoreksja dotyka już w wieku nastoletnim. Młode osoby wkraczające w okres dojrzewania, chcąc się przypodobać innym, wieść prym w szkole, wśród rówieśników,mieć idealną sylwetkę, imponować innym bardzo szybko wpadają w pułapkę zwaną anoreksją. A do tego w domu potrafią się doskonale kamuflować. Przecież to może doprowadzić do śmierci! Zaburzenie odżywiania się jest jak pijawka. Tego typu osobom wydaje się, że potrafią się kontrolować, a tak naprawdę choroba ta totalnie przejmują kontrolę nad tego typu osobą. Wyleczenie się z tego to długa droga. Nawet, jeśli się uda, trzeba się pilnować. Rozum mówi jedno, lustro zupełnie co innego. 

Dlaczego o tym piszę? Może nie czytałam zbyt dużo książek o anoreksji. Tym samym też nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Wśród moich znajomych nie znam również nikogo, kto zmagałby się z tak ogromnym problemem. Problemem, który wciąga, a który niekoniecznie jest rozumiany przez osobę, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest źle. To choroba o podłożu psychicznym, która zabija od środka, całe ciało. Skutki w organizmie są ogromne począwszy już od chociażby niedoboru witamin, zaburzeń w krążeniu, zmianie w wyglądzie, w zachowaniu, problemami z sercem itd. Można tak wymieniać i pisać o tym bez końca.

Najgorsze, co mnie w tej chwili przytłacza, to okres pandemii i zdalna nauka. Dzieci, młodzież ma mniej aktywności, przez co też apetyt słabnie. Żołądek się kurczy, ochota na jedzenie spada... Rodzice w pracy nie są w stanie skontrolować tego, czy dziecko aby na pewno coś je. Taka jest prawda. Sama mam nastolatka w domu, ale na szczęście nad nim czuwamy. Dzieciaki wpadają w depresję. Dorzućmy jeszcze social media, fejsbuki, instargramy, gdzie te młode osoby próbują się kreować na kogoś, kim w rzeczywistości tak naprawdę nie są, ale grunt, że są lajki i obserwatorzy dochodzą. Nie mówię, że każdy nastolatek tak ma. Ale dużo z nich się takim podejściem sugeruje. A to mylne i szybko można zboczyć z trasy w nieodpowiedni zakręt. 
Z ciekawości postanowiłam Dominice zadać 3 proste pytania, związane z książką "Leć, motylku". 
 
1. Skąd narodził się pomysł napisania książki, która porusza problem dotyczący zaburzeń żywności (anoreksja)?
"Pomysł narodził się na zajęciach na studiach, które tyczyły się zaburzeń odżywiania. Oprócz tego jedna z bliskich mi osób miała z tym problem - po części dalej go ma - więc tym bardziej chciałam uczulić ludzi na to, jak poważny jest to problem. I, że nie powinni przejść obojętnie obok takiej osoby."

2. Czy według Ciebie osoba cierpiąca na to schorzenie ma szansę się wyleczyć? Jeżeli tak, to w jaki sposób? 
"Szansa jest zawsze, ale według mnie zawsze też może być nawrót. Czy to mija tak do końca? Nie jestem pewna, bo to chyba zależy od człowieka - jego zasobie psychicznym i wsparciu, które otrzymuje na co dzień. Psycholog, psychoterapeuta i psychiatra na pewno są tu konieczni". 
 
3. Czy znasz kogoś, kto cierpi na tą chorobę? Jak sobie ta osoba z tym radzi i jakie metody stosuje, aby z tego wyjść?
 " Jedna z bliskich mi osób miała z tym problem. Jak już wspomniałam wyżej - do końca się tego nie pozbyła. Pomagają jej jednak bliskie osoby i sama chęć walki. Oprócz tego nie obyło się bez wizyt u specjalisty. Pod kątem zaburzeń odżywiania chyba najbardziej polecany jest nurt poznawczo-behawioralny, chociaż dużo osób ceni sobie też systemowy. Ot, jak w psychologii bywa - wszystko zależy od człowieka, z którym przyjdzie pracować. Przed wizytą u psychoterapeuty trzeba jednak o tych metodach poczytać i sprawdzić, co nam bardziej pasuje, zamiast iść w ciemno, bo to zwykłe nie jest zbyt skuteczne.

Hmm. Chociaż książkę czyta się szybko, to jednak pewne wnioski nachodzą. Całe szczęście, że nie mam z tym problemu i współczuję każdemu, kto codziennie toczy tą walkę. Walkę ze sobą i własnym ja. Tytuł również nawołuje do tematyki, związanej z anoreksją. 
 
"Osoby (zwykle dziewczyny), które chorują na anoreksję nazywane są właśnie "motylkami". Jest to rozpatrywane pod kątem właśnie tego, iż osoby te chcą wyjść z kokonu i w końcu rozwinąć skrzydła. Myślą, że jeśli będą bardziej szczupłe, to będą nie tylko piękne, ale też atrakcyjne dla innych i ... szczęśliwe. Szkoda, że nie dostrzegają, że są takie (albo mogą być) bez względu na wszystko, z natury, na co dzień..."

Korzystając z okazji chciałam Ci Dominiko podziękować nie tylko za egzemplarz, ale również odpowiedzi na moje pytania oraz to, jaki książką "Leć, motylku" wnosisz przekaz w świat. Szacun! Jest to dobra pozycja i polecam przeczytać.

Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.