Kiedyś wspominałam, że znajdzie się tutaj na blogu kilka wpisów dotyczących kosmetyków przeznaczonych głównie dla pacjentów onkologicznych.

W chwili obecnej jestem w trakcie leczenia raka piersi. Przeszłam już dwie operacje, w tym mastektomię oraz usunięto mi zajęte przez komórki rakowe dwa węzły wartownicze.

Po tych operacjach przyszła pora na chemioterapię, która że tak żartem powiem dość "grubo" wjechała. W planach miałam 16 wlewów, w tym 4 tzw. "czerwonej" i 12 "białej" chemii. Skutków ubocznych dorobiłam się sporo... Pierwsze, z czym musiałam się zmierzyć to rzecz jasna utrata włosów. I to tuż przed Bożym Narodzeniem 2021. Natomiast drugą sprawą były problemy skórne, a co za tym poszło, drętwienie i mrowienie w dłoniach i stopach. Skóra mi się dosłownie sypała, była cała biała.

Żaden krem nie przynosił rezultatów. Trudno było mi na co dzień funkcjonować, nie zliczę, ile nocy nie przespałam, a ile przepłakałam. Leki również nie pomagały.

Co to jest zespół ręka-stopa u pacjentów onkologicznych?

Jest to jeden ze skutków ubocznych chemioterapii. Niektóre leki chemioterapeutyczne (głównie cytostatyki ,bądź leki ukierunkowane molekularnie) stosowane w leczeniu raka mogą spowodować, że skóra na dłoniach i stopach się zaczerwieni, może stać się nadwrażliwa lub nabrzmiała. Mogą powstać również pęcherze i mocne złuszczanie się skóry. Są to właśnie objawy tzw. zespołu ręka-stopa (zwane również dłoniowo - podeszwowe). Niektórzy pacjenci mają trudności z chodzeniem, czy utrzymywaniem czegokolwiek w dłoniach. Taki stan utrudnia codzienny byt oraz demotywuje. Najprostsze czynności stają się ogromnym obciążeniem. Zdarza się, że zmienia się leczenie, w skrajnych przypadkach wręcz przerywa dla dobra osoby zmagającej się z tego typu problemem.

W trakcie leczenia chemioterapeutycznego niemalże całe to dziadostwo przeżyłam. Dosłownie, jednak z dwojga złego bez pęcherzy na dłoniach. Pamiętam dzień, jak cofałam samochodem i o mało co w dom bym nie wjechała. Nie czułam w ogóle nogi na pedale gazu. Gdyby nie to, że powoli się "wytaczałam", szybka reakcja (na szczęście zaburzeń w myśleniu nie miałam) i tzw. ręczny w aucie to byłby zonk, wgniota od strony bagażnika, może by się lampy urwały, a ganek zapewne by się rozsypał. Razem z oknami. Nie mogłam sama zapiąć paska od jeansów. Ba, w ogóle ich zapiąć. Na widok zamka od kurtki, czy bluzy robiło mi się słabo. Codzienne, proste sprawy sprawiały mi nie tylko ból, ale też taki psychiczny dyskomfort, bo momentami był uzależniona od pomocy innych.

Szukałam pomocy u wujka google. Ale na nic zdały mi się te próby. Na szczęście jedna ze znajomych mi blogerek poleciła (z doświadczenia, ale nie będę tutaj się dokładniej rozpisać kto co i jak) krem ONCOYA do postępowania w zespole ręka-stopa w terapii onkologicznej.

Zaliczany jest on jako wyrób medyczny dla osób będących właśnie  w trakcie oraz po terapii onkologicznej. Zaleca się rozpocząć go przed rozpoczęciem chemioterapii i kontynuować stosowanie do 2 tygodni po jej zakończeniu.
------------------------------------------------------------------------
Tym razem nie będę Wam pisać w jakim celu go stosować, ponieważ te najczęściej pojawiające się objawy po przyjęciu chemii u góry macie rozpisane, więc logiczne jest to, że ma im zapobiegać, tudzież niwelować.

Zamówiłam go przez internet w jednej z aptek. Stacjonarnie niestety jest przynajmniej u nas nie do zdobycia. Koszt to około 40-50 zł + przesyłka. Kiedy przyjechał usiadłam z tym małym kartonikiem w dłoniach i zastanawiałam się, czy aby na pewno da radę. Byłam już tak wszystkim rozczarowana, że w nic nie chciało mi się wierzyć.

Ogólnie to krem ten bogaty jest w składniki tworzące na skórze nawilżająco - natłuszczającą barierę ochronną. Powstały w ten sposób film łagodzi dermatologiczne skutki uboczne chemioterapii. Warto przez moment zatrzymać się, wsmarować odpowiednią ilość w dłonie, czy stopy. Moja skóra go wręcz "wciągała", więc nie było mowy o żadnym tłustym filmie. Jej wygląd od razu się poprawił. Nie była taka szorstka. Po kilkukrotnym użyciu z przyjemnością mogłam na nie spojrzeć, nie ukrywać ich w rękawiczkach, czy po kieszeniach, nie mówiąc już o nieszczęśliwych piętach. O zgrozo... Myślałam, że one mi po prostu zaraz odpadną. Masakra. One to już był level master. Jakby mi ktoś je papierem ściernym potraktował. Uwierzcie mi, że z tym kremem moje życie stało się beautiful. Poprawa błyskawicznie nastąpiła. Przestałam się i rąk i stóp wstydzić. Poza tym ten komfort nawilżenia jest na najwyższym poziomie, jaki mogłam wówczas doświadczyć. Miałam wrażenie, że mrowienie i drętwienie maleje. Naprawdę! Jestem na to żywym dowodem. Tym bardziej, że chemię brałam przez pół roku i uwierzcie mi, że problemy te naprawdę utrudniały mi życie. Ogólnie krem jest średnio wydajny. Ja potrafiłam się nim po 3-4, a nawet więcej razy smarować. Zużyłam 3 opakowania. Ale warto. Do dzisiaj go mam i używam.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że przez kilka dni przekopywałam internet szukając czegoś, co mi pomoże. Nie znalazłam nic. Dosłownie nic. Dopiero, jak koleżanka mi Oncoya poleciła zaczęłam i na temat tego kremu czytać opinie. I owszem. Są. Ale krótkie, mało treściwe, które tak naprawdę nic nie wnoszą. A wiem, że pacjenci, którzy są onkologicznie leczeni szukają różnych stron z polecanymi produktami / kosmetykami, a o których bardzo mało się mówi / pisze. Na koniec dodam jeszcze, że to jest krem. Pamiętajmy o tym. Nie lek. On nie wyleczy tych dolegliwości, tylko je zminimalizuje. I być może nie na każdego zadziała tak, jak w moim przypadku. Kwestia, kto jaki ma próg bólu. Mi on pomógł, to jest tylko i wyłącznie moja osobista opinia, z którą chciałam się publicznie podzielić. Być może komuś ona pomoże. Poza tym zamawiając czytajcie, co kupujecie. Często są promocje. Krem można nabyć taniej, bo np. data ważności się kończy. Jeżeli chcecie namiar na sprawdzoną aptekę, w której ja go zamawiałam to piszcie - na mejla, na funpage, instagram. Z pewnością odczytam i pomogę, jak tylko mogę.

PS: Patrycja jeszcze raz dziękuję Ci bardzo za polecenie.

Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.