Wiecie, że po chemioterapii dużo większą uwagę zwracam dosłownie na wszystko. Począwszy od tego, co jem, jak i również jakie kosmetyki stosuje.

A ponieważ po wlewach chemii straciłam moje latami zapuszczane, sięgające już prawie po pupę włosy, to robię dosłownie wszystko, aby nie tylko w miarę szybko odrastały (co ciężko przyjąć do wiadomości), ale przede wszystkim aby były wzmocnione.
Postanowiłam sięgnąć po olejki Bioelixire. Są ich różne rodzaje, więc powolutku jeden po drugim zaczęłam sobie stosować. Do tej pory nie przepadałam za tego typu formułami. Ale o tym opowiem Wam nieco później.

Tymczasem poznajcie 4 silikonowe olejki do włosów przeznaczone do ich różnego typu i celu. Ten rodzaj serów to nic innego jak typowa mieszanka silikonów wzbogacona o naturalne oleje.

Każdy z nich zapakowany jest w mały kartonik, zaś w środku schowana jest skromna, malutka buteleczka o pojemności 20 ml.

1. olejek jedwab & witamina A

Dzięki temu, że zawiera w/w składniki odbudowuje włókno włosa, nawilża i nadaje połysk. Generalnie ma wspomagać kondycję włosów suchych, delikatnych, łamliwych i zniszczonych.

W serum tym zawarty jest także koenzym Q10, który opóźnia proces starzenia się skóry chroniąc ją tym samym przed wolnymi rodnikami.
Nakładamy go oczywiście głównie na końcówki włosów, ponieważ jak przy tego typu kosmetykach bywa jeśli weźmiecie go za dużo to zrobi się ciężko i tłusto. Pięknie pachnie, słodko, ale nie jest to uciążliwe, jednak zapach nie utrzymuje się zbyt długo. A szkoda. Fajnie "ujarzmia" włosy, tym bardziej, że moje żyją sobie swoim życiem w każdą stronę świata. Także da się je ogarnąć, dobrze się po nim rozczesują (aczkolwiek mam bardzo krótkie włosy) oraz ładnie błyszczą.

2. olejek arganowy

Ten akurat rodzaj ma na celu regenerować, nawilżać i chronić włosy przed czynnikami zewnętrznymi. Nadaje im połysku likwidując matowość. Poza tym zapobiega rozdwajaniu się i nadaje im miękkości. Zawiera m.in. olejek jojoba oraz słonecznikowy.

Serum bardzo mi się spodobało, ponieważ fajnie działa na rozdwajające się końcówki włosów. Świetnie zmiękcza. Dobrze je zabezpiecza tym bardziej teraz, po lecie, upałach i wysokich temperaturach warto po niego sięgnąć jako dodatek do pielęgnacji akurat naszej czuprynki. Pachnie leciutko jakby wanilią, której nie cierpię, ale uwaga - w tej wersji nawet mi się podoba. Jestem w szoku.

3. olejek konopny & baobab

Chroni on włosy przed rozdwajaniem końcówek, utratą nawilżenia. Poza tym zwiększa elastyczność i poprawia połysk. Serum to odpowiednie jest dla skóry wrażliwej. Najlepiej działa na włosach średnio i wysokoporowatych.

Olej baobabu zwany sekretem Afryki, bogaty jest w witaminy A, B,C, D i F. Zaś olej konopny to bogate źródło protein i kwasów tłuszczowych omega-3 i omega-6. Ma właściwości regenerujące i przeciwutleniające, świetnie nawilża włosy, tworząc na ich powierzchni ochronną warstwę.

Co za zapach! Jest mega, chociaż ciężko mi go do czegokolwiek porównać. I nawet spoko się trzyma. Po jego użyciu włosy są przede wszystkim wygładzone. No i błyszczą.

4. olejek z czarnuszki

Czarnuszka znana jest z właściwości bakteriobójczych i przeciwutleniających, dzięki temu olejek ten to idealne rozwiązanie dla tych z Was, którzy mają wrażliwą skórę głowy. Głęboko odżywia i nawilża włosy oraz zapobiega ich wypadaniu. Poza tym wzbogacony został o filtr UV.

Tutaj osiągnięcie standardowo nawilżenie, a poza tym włosy nie będą Wam się już ciężko rozczesywać. Pod warunkiem, że nałożycie go powiedzmy od połowy długości w dół. I jak na czarnuszkę przystało naprawdę ładnie pachnie.
-----------------------------------------------------
 Ile lat żyję na tym świecie, tak nigdy dotąd za olejkami do włosów entuzjazmem nie pałałam. Zawsze wydawało mi się, że będzie tłusto. Nie patrzyłam się przez pryzmat tego, jak stosować, jak zmywać, czy też jakie niesie ich stosowanie korzyści. Nie interesowało mnie to. Nigdy też włosów nie olejowałam. Wszystkie te olejki, o których Wam powyżej wspomniałam osobiście, każdy z czterech różnych rodzajów, na własnych włosach stosowałam. Ale tylko i wyłącznie na ich końcówki. Jak nałożyłam na skórę, bo się ciut wincej nabrało, to musiałam dokładnie umyć całą głowę, w przeciwnym razie wszystko szlag trafiał. Wszystko zależy od tego, jaką długość włosów posiadamy. Ja mam króciutkie.

Jedyne, co mnie troszkę wkurzało to ich sposób aplikacji. Ta mała buteleczka jest strasznie niewygodna. Tu się wyleje, tu pocieknie. I tak leci po opakowaniu. Lepiej byłoby w mgiełce (z pompką), tym bardziej, że konsystencja nie jest gęsta. Plusem jest jednak to, że ich zawartość jest maleńka, możemy wszędzie zabrać i mało nam miejsca zajmuje.

Spośród wszystkich opisanych najbardziej do gustu przypadł mi ten arganowy. O dziwo. Trudno jest mi określić, dlaczego. Po prostu po nim włosy są tak wygładzone, jak nigdy. Końcówki się nie rozdwajają. Zresztą każdy olejek coś wnosi. Myślę, że na dłuższych włosach efekty byłyby bardziej widoczne. Moje dopiero co odrastają, więc zużycie takiej ilości olejków jest dosłownie minimalne. Teraz to dla mnie ogromny plus. Grunt, aby robić to regularnie. Bez względu na porę roku, ponieważ widać efekty, co wreszcie przekonało mnie do stosowania takich preparatów. A uwierzcie mi, w tej kwestii byłam strasznie oporna i jak sobie pewną swoją teorię ubzdurałam, tak twardo kupę lat się jej trzymałam. Niepotrzebnie.Czasami warto przełamać pewne bariery. 
Poczytajcie też pewien artykuł, a może i Wy się do nich przekonacie: 

4 komentarze:

  1. Ten z witaminą A bardzo polubiłam. Ogólnie wszystkie są fajne, ładnie pachną i dobrze się sprawdzają. Mam jeszcze mieszankę 9 olejków tej marki i też sztos!

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. Z butelkami masz rację, mogłyby mieć np taki atomizer jak w witaminie D w kroplach dla dzieci, który dozuje kropelki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię te olejki i używam ich od lat

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba będę musiała skusić się na te olejki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.