Ci z Was, którzy w swoim dorobku życiowym posiadają już małe pociechy zapewne będą wiedzieć, o czym zaraz będzie mowa.

Znacie to uczucie, kiedy przychodzi do Was dziecko o godzinie powiedzmy 22:00 (tak optymalnie, gorzej, jak jest dużo, dużo później) i jest atak paniki, wjeżdża obracanie oczami połączone z dziwnym wzdychaniem i machaniem ramionkami, aż wreszcie po 15 minutach drążenia pada wreszcie zdanie typu: "mamo, tato, siostro, bracie, ciociu, babciu, sąsiadko... bo wiesz, zapomniałam/em uprzedzić wcześniej, ale na jutro do przedszkola / szkoły potrzebuje przygotować / zrobić / naszykować… etc.”
 
Mija kolejna chwila, nim w ogóle do Twojego mózgu dotrze to, co Twój owoc życia mówi (bo jesteś padnięty/ta)… Następuje cisza… Tum dum dum dum…  Twoje źrenice się powiększają, ciśnienie rośnie… Styki zaczynają się łączyć, bo wiesz, że chodzi tutaj o artystyczno-techniczno-plastyczne dziwadła. No może nie dziwadła, bo bywają to sprawy wręcz na wagę złota i tekst typu: „bo jak nie będę mieć to dostanę jedynkę”. I wtedy się odpalasz! Byle nie za mocno…

Co robisz? 
Próbujesz zachować stoicki spokój, bo pytanie: „a czemu ja o tym wcześniej nie wiedziałam/wiedziałem?” w ogóle nie ma tutaj już racji bytu i nawet się nie kop, żeby o tym pomyśleć. Tak, czy siak jest za późno. Trzeba działać. I to natychmiast, bo rano trzeba wstać, więc im szybciej sprężysz swój zadek, tym lepiej, temat będzie z bani. Pytanie, ile czasu waży problem Waszej pociechy, która w ostatniej chwili sobie przypomina, że trzeba było coś przygotować? Hmm…

Na szczęście ja / tudzież tata jesteśmy o tego typu „ważnych sprawach” z dość dużym wyprzedzeniem informowani.
 
Bywają jednak przypadki, że musisz działać natychmiast! Albo włącza Ci się z automatu kreatywność & wyobraźnia, albo w jednym kliknięciem szukasz pomocy u wujka Google. On w tej kwestii jest niezawodny.

Dość długo przymierzałam się do tego wpisu, ale gdzieś tam mi czasu brakowało. I mimo tego, że za nami w placówkach dla dzieci właśnie dzisiaj obchodzony był dzień ku czci Święta Niepodległości i w związku z tym odbywały się wszelkie związane z tym uroczystości, to stwierdziłam że usiądę i pokażę Wam, jak w szybki i prosty sposób zrobić kotylion.

Kotylion to nic innego jak kokarda narodowa, którą przypina się zazwyczaj do koszuli / płaszcza / kurtki itd. Nosimy ją zazwyczaj 11 listopada, ponieważ to właśnie wtedy u naszym kraju obchodzone jest Narodowe Święto Niepodległości Polski.

Taką biało-czerwoną rozetkę możemy zamówić w necie, ale jeżeli nie ma na to czasu, możemy ją wykonać własnoręcznie. Poza tym jest to świetna okazja nie tylko do spędzenia wspólnie czasu z dzieckiem, ale również do rozmów o polskiej historii i patriotyzmie.

Co będzie nam potrzebne?
- kolorowy blok rysunkowy (czerwona i biała kartka),
- nożyczki,
- klej,
- ołówek (wybaczcie jakoś mego, trochę już w życiu przeszedł),
- linijka, 
- taśma samoprzylepna dwustronna.,
- gumka do mazania (w razie w).
Musimy przygotować po 12 pasków z obu kolorów: białego i czerwonego. Pamiętajmy jednak o tym, aby białe były krótsze od czerwonych. Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego, to zaraz do tego dojdziemy.

Każdy pasek dokładnie linijką sobie odmierzyłam i rozrysowałam. Wtedy szybko „hurtem” można wszystko wycinać.

Szerokość każdego z nich (biały i czerwony)  to 12 mm:

Czerwone paski zrobiłam na długość 10,5 cm:

Białe paski zrobiłam na długość 8,5 cm:

Kolejnym elementem są trzy koła, które najlepiej jest od czegoś odrysować. W moim przypadku w ruch poszła nakrętka od jakiegoś kremu.

Ostatnim etapem pracy z nożyczkami jest wycięcie dwóch pasów dłuższych niż 10,5 cm w kolorze białym i czerwonym (moje były chyba na jakieś 13 cm).

Rozkładamy sobie wszystko, warto przeliczyć, aby nic nam nie brakło. I rozpoczynamy „proces” klejenia.

Każdy paseczek, zarówno czerwony, jak i biały zaklejamy klejem na samym końcu najlepiej od wewnętrznej strony, gdzie być może pozostały ślady ołówka. Bo u nas one jednak są widoczne, więc lepiej, aby z zewnątrz oko ich nie widziało. I tak lecimy z każdą sztuką, bo mamy ich 12 x 2 (w dwóch kolorach).

Następnie bierzemy wycięte kółeczko i naklejamy parami najlepiej naprzeciwko siebie. Pozwoli to nam na równomierne ich ułożenie.

Podobnie robimy z czerwonymi pasami, które umieszczamy pomiędzy białymi pasami (najlepiej tym samym schematem). Teraz chyba widzicie, dlaczego czerwone pasy powinny być dłuższe od białych.

Jak już wszystkie 12 x 2 paski skleimy pozostały nam dwa ostatnie pasy (te najdłuższe, około 13 cm). Na ich końcach wycinamy trójkąt i przyklejamy od spodu w tym samym miejscu, gdzie klejone były zarówno białe, jak i czerwone paski. Te dwa przyklejamy od spodu tak, aby po odwróceniu biały pasek był po lewej stronie czerwonego.

Na paski przyklejamy drugie, wycięte przez nas koło. 


Wszystko jest już niemalże gotowe, tylko jak odwrócimy widać z przodu nierówności. Dlatego ja postanowiłam trzecie koło dokleić, aby te niedoskonałości po prostu zakryć.


Na koniec wycinamy mały kawałek taśmy samoprzylepnej i doklejamy go od spodu.

I gotowe. Niektórzy do przypięcia kotylionu wykorzystują agrafki, ale według mnie nie jest to dobry patent, ponieważ nie tylko dziecko (tym bardziej małe) może sobie z nią nie poradzić, to po co robić sobie dziury w danej tkaninie, na której będzie noszone.

I voilà – ozdoba gotowa, dziecko szczęśliwe.

PS: długości i szerokości pasów róbcie sobie według własnego uznania.

2 komentarze:

  1. Moja córka robiła, ale przy pomocy bibuły i też ślicznie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. W przyszłym roku z pewnością skorzystam z Twojego wpisu, kiedy to Hania będzie potrzebować kotylion do szkoły. W szkole średniej mojego syna już tego nie praktykują. Mają być jedynie na galowo.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.