Próbując odciągnąć gdzieś swoje myśli zasiadłam dzisiaj do laptopa i sobie stwierdziłam, że coś skrobnę. Nie byłby to żaden problem gdyby nie fakt, że mój laptop-żółw zaczyna chyba powoli wyciągać nogi. Nim się uruchomił zdążyłam odkurzyć i podłogi umyć. Postanowiłam „ugadać” się ze starszym synem i „pożyczył” mi swój sprzęt, który działa szybciej, niż światłowód. Skubany ma dobrze.

Co miesiąc prezentuję Wam zawartość boxa Pure Beauty. Ostatni, o którym pisałam, to BRIGHT HARMONY. Otrzymałam go tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Ponieważ minął już jakiś czas postanowiłam Wam jeden z zapewne wielu kosmetyków przedstawić, z którym z tego pudełka bardzo się polubiłam.
A jest to nawadniająca mgiełka mineralna Aquashot marki Soraya.

Być może wiele osób z Was zastanawia się:
po co w ogóle używać jakiejś mgiełki i co ona tak naprawdę wnosi?!
 
Otóż przede wszystkim tego typu produkt mega szybko działa i jak dla mnie ma on wielorakie zastosowanie. Można po niego sięgać właściwie o każdej porze roku, czy każdej porze dnia (nie wiem, jak działa mając na twarzy makijaż, ponieważ na sobie tej opcji jeszcze nie próbowałam). Kiedy sobie tylko masz na to ochotę. Jest to bowiem najlżejsza formuła kosmetyku z zapachem, dzięki której możemy sobie zapewnić świeżość. 
Świetnie sprawdza się np. rano, tuż po przebudzeniu i umyciu się, przed makijażem, jako forma nie tylko nawilżenia, ale i pobudzenia. Dzięki niej każdy kolejny kosmetyk, który stosujesz, dużo lepiej się wchłania i szykuje skórę do dalszych etapów pielęgnacji. Zaś wieczorem, po całym dniu w biegu (czy też błogim lenistwie) możesz sobie (oczywiście rzecz jasna po demakijażu) podarować delikatny powiew świeżości (ale uwaga, żebyśmy się dobrze zrozumiały/li: nie traktuj tego jako tzw. "szybki prysznic" haha). 
 
 Soraya AquaShot to mgiełka przeznaczona dla skóry suchej, odwodnionej, czy nawet wrażliwej.
 Skład jest całkiem spoko, ponieważ nie zawiera ani alkoholu, ani parabenów. Zbędny jest tutaj PEG-40, którego nie jestem akurat zwolennikiem.

W każdym bądź razie jest to dość dobry zastrzyk pełen właśnie nawilżenia, a co za tym idzie - ukojenia, czy odświeżenia. To siła minerałów zamkniętych w czystej, wulkanicznej wodzie termalnej. Jedyne, co zatrzymuje w skórze wodę to wzbogacony w składzie kwas hialuronowy.
Powiem tak: jest to po prostu świetny, wygodny w aplikacji zraszacz, który chyba najbardziej sprawdziłby się latem, w trakcie upałów. Ale nawet o tej porze roku, w sezonie grzewczym, kiedy to powietrze jest dość suche, genialnie nawadnia skórę i nie czuć ani krzty ściągnięcia. I według mnie to nie jest zwykła woda. Ma to "coś" w sobie, co powoduje, że skóra czuje taki przyjemny komfort. Mogłabym nawet powiedzieć, że sprawdzi się również jako tzw. tonik do twarzy. Pachnie ogórkiem - może to komuś z Was niekoniecznie się podobać, ale uprzedzam - zapach dość szybko się ulatnia. 

Jest to fajna odmiana "shota" w postaci kosmetyku, który masz w przystępnej, niewygórowanej cenie, a który według mnie jest także wydajny.
 
 Data ważności mojej wersji jest do sierpnia 2023, więc myślę, że latem stanie się w łazience jednym z moich ulubieńców.

Brak komentarzy:

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.