Osobiście na widok Body Boom wymiękam. Są to tak świetne kosmetyki, że mnie osobiście nie trzeba do nich przekonywać. Przede wszystkim doceniam je za skład. Zazwyczaj w 99 % są one w pełni naturalne. A jeśli mają bardzo dobre działanie, to czegoż chcieć więcej? 
 
To właśnie ta firma przekonała mnie do suchych olejków, o których z wrażenia napisałam nawet osobną recenzję
 
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać peeling z nasion lnu Body Boom. Dość nietypowy jak dla mnie kosmetyk, ale o tym za moment. 
 
Jest to odżywczo-wygładzający peeling stworzony na bazie wegańskiej formuły składającej się w 97 % ze składników pochodzenia naturalnego, jak na przykład nasion z lnu, witaminy E, oleju z kiełków pszenicy, czy soli himalajskiej.

Schowany jest w kartonowym opakowaniu o stonowanych kolorach. 
 
Podoba mi się tak grafika. Jest niezwykle skromna i taka w moich gustach. To dziwne, bo ja i ocień pudrowego różu? Kiedyś nawet bym w tą stronę nie spojrzała. Bez względu na to, co kupuję. Jednak człowiek z wiekiem zmienia zdanie. 

Wyciągając go z kartoniku mamy plastikowy słoiczek, w którym ukryta jest zawartość tego peelingu, czyli jego 100 g. Jest raczej z tych gruboziarnistych. Zaskoczyło mnie to, że jest w sypkiej, suchej formie
 
Takiego czegoś się nie spodziewałam. I do tego opakowanie wypełnione jest tak mniej więcej do ciutkę więcej niż jego połowy, a nie całe.
Nie będę opisywać, do czego służy peeling, ponieważ wydaje mi się, że większość z Was o tym doskonale wie. 
 
Przy pierwszym użyciu zastanawiałam się, jak się za to zabrać. Obawiałam się, że ta sypka konsystencja w połowie powędruje do wody w wannie. Ale to nie jest żadna filozofia. Najlepiej lekko namoczyć sobie dłonie (muszą być ciepłe), odrobinę peelingu na nie wysypać, potrzeć w rękach celu osiągnięcia, że tak powiem "przyczepności", i na zwilżone, również ciepłe ciało sobie aplikować i masować. I idzie. 

Fajnie usuwa martwy naskórek, dzięki czemu skóra jest miękka, gładka, nie wysuszona, a wręcz odpowiednio nawilżona. Nie miałam żadnych podrażnień. Nie było czerwonych plam od tego masażu. Za to cudnie pachniało. Szkoda, że ten zapach się dłużej na ciele nie utrzymuje.W tej cenie mogłoby być go więcej. Plastikowe opakowanie tuż po zużyciu można wykorzystać sobie do jakichś drobiazgów. Jak dla mnie to kartonowe opakowanie jest zbędne.  
 
Używaliście tego peelingu? Jakie macie zdanie? 
Sięgnęlibyście po niego?  

współpraca reklamowa

5 komentarzy:

  1. Lubię kiedy peeling pozostawia po aplikacji taką warstewkę okluzyjną na skórze, że już nie trzeba używać balsamu. Czy ten kosmetyk tak robi? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest delikatny filtr. Mi przy mojej suchej skórze jak najbardziej wystarcza. Kwestia kto czego wymaga i na jakim poziomie :)

      Usuń
  2. bardzo lubię produkty tej marki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że można go wysypać na dłoń. Jest to lepsze niż nabieranie mokrą dłonią z opakowania. Po tym jak produkt ma styczność z wilgocią zmienia konsystencję i trudniej się z nim współpracuje. Mam swoje opakowanie jeszcze nie otwarte i chyba niedługo pójdzie w ruch ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci bardzo za Twój komentarz.